Najmniejsze sądy rejonowe, w których orzekało do dziewięciu sędziów, zostały 1 stycznia 2013 r. przekształcone w wydziały zamiejscowe większych jednostek. Podczas ostatniego posiedzenia Sejm uchwalił ustawę, która ma szanse je przywrócić do orzekania jako samodzielne jednostki.
Co trzeba zrobić, by tak się stało?
Kalendarz czynności jest bardzo napięty. Najpierw w ciągu trzech pierwszych miesięcy po opublikowaniu ustawy w Dzienniku Ustaw minister sprawiedliwości będzie musiał wręczyć decyzje o przeniesieniu na inne miejsce służbowe. W 99 proc. dotyczyć mają przeniesień z sądu przejmującego do odtwarzanego starego. Tylko kilkanaście z ponad 550 decyzji o przeniesieniu dotyczyło zupełnie innych miejscowości. To przeprowadzki związane z sytuacją życiową sędziów, a nie z reorganizacją ich macierzystego sądu. Identyczne zasady przenosin dotyczą urzędników, pracowników sądowych, kuratorów i komorników.
Przywrócenie 79 najmniejszych sądów to nie tylko zmiana tabliczek i pieczęci
Kiedy już minister wręczy sędziom decyzje o przeniesieniu (zaczną one obowiązywać dopiero po sześcio- miesięcznym vacatio legis), przyjdzie czas na wybór władz w nowo tworzonych sądach. Chodzi o ich prezesów, a tych w rejonie powołuje prezes konkretnego sądu apelacyjnego. Zanim jednak do tego dojdzie, prezes apelacyjny musi zwołać zebranie sędziów i przedstawić im kandydata na prezesa. Jeśli zebranie zaopiniuje kandydata pozytywnie, prezes sądu apelacyjnego powoła go na prezesa w rejonie. Jeśli opinia będzie negatywna, sprawa trafi do Krajowej Rady Sądownictwa. Jej negatywna decyzja jest dla prezesa wiążąca. Procedura zostaje powtórzona. Dopiero po wyborze prezesa może dojść do wyboru jego zastępców. W małych, odtwarzanych, sądach może się to jednak okazać zbędne. Różnice w wydatkach na pensje nowych prezesów powinny być niewielkie, bowiem większość prezesów ze zreorganizowanych sądów po likwidacji została wiceprezesami albo przewodniczącymi wydziałów.