Nie ma prostej metody na to, by uzasadnienia były jasne dla stron i przekonujące dla wyższych instancji. A powinny być także napisane w rozsądnym czasie. Inaczej ich znaczenie i wymowa, np. edukacyjna czy prewencyjna, traci sens. To wnioski z konferencji „Uzasadnienia orzeczeń sądowych a efektywność wymiaru sprawiedliwości" zorganizowanej przez Instytut Prawa i Społeczeństwa oraz Stowarzyszenie Sędziów Themis w Sądzie Najwyższym.
Uzasadnienie, choć to standardowa czynność sędziego, wzbudza od lat wiele emocji wśród polskich sędziów. Nie inaczej było podczas konferencji, a to dlatego, że jego napisanie zabiera dużo czasu. Nierzadko redagowane są po godzinach pracy, w domu. A pojawiające się co jakiś czas postulaty, by były krótsze, bez rozbudowanej części historycznej, nie przynoszą skutku. Tymczasem sędziom w krajach zachodnich jakoś się to udaje.
Wskazywano na wiele przyczyn nadmiernej objętości uzasadnień, np. dla asystentów sędziów przygotowujących projekty jest to okazja do zaprezentowania znajomości tematyki prawniczej.
Sędzia Adam Bącal z NSA wskazał na skutki komputeryzacji – technikę kopiuj-wklej. Tymczasem dobre uzasadnienie powinno być jak garnitur na miarę, a nie pierwszy z brzegu kupiony w sklepie.
– Czy ktoś może wyprowadzić nas z tej pułapki długich uzasadnień? – pytała Anna Korwin-Piotrowska, sędzia Sądu Okręgowego z Opola.