Sędzia Anna Z. nękała byłą żonę policjanta i za to, zdaniem sądu dyscyplinarnego pierwszej instancji, musi opuścić zawód. Maria B. przyszła z kolei do pracy pijana i za karę przeniesiono ją do innego sądu. Przed jednym z sądów apelacyjnych toczy się sprawa dyscyplinarna Anny K., sędzi, która przez pół roku nie przychodziła do pracy. To tylko trzy z sędziowskich dyscyplinarek rozpatrywanych w 2012 r. A jest ich dużo więcej.
Z danych Krajowej Rady Sądownictwa wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat (od 2007 r. do 31 maja 2012 r.) sądy dyscyplinarne pierwszej instancji wydały wyroki w 388 sprawach. Najwięcej w 2009 r., najmniej rok później. Najsurowszą karę – wydalenie z zawodu – usłyszało 15 sędziów; na inne miejsce służbowe przeniesiono 21 sędziów; ośmiu usunięto z zajmowanych funkcji; 68 dostało naganę, a 94 upomnienie.
– Wyroki na sędziów są zbyt łagodne – ocenia Ryszard Głowinkowski, prezes działającego w Łodzi Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Wymiar Sprawiedliwości Lex. Uważa, że sądzenie kolegów nie gwarantuje bezstronności. Podaje też, że każdego roku do stowarzyszenia zgłaszają się setki osób bezradnych wobec wymiaru sprawiedliwości.
– Rzecznicy dyscyplinarni to ludzie dobierani do funkcji także pod kątem tego, czy będą w stanie obiektywnie i bez sentymentów występować w sprawach kolegów czy znajomych – zapewnia sędzia Łukasz Zagórski.
Z zarzutem orzekania zbyt łagodnych kar nie zgadza się Grzegorz Wałejko, wiceminister sprawiedliwości odpowiedzialny za funkcjonowanie sądownictwa.
– Zapadają także najsurowsze kary – podkreśla. Twierdzi, że te łagodniejsze: upomnienia i nagany, dotyczą głównie zaniechań w wykonywaniu zawodu, np. nieterminowego pisania uzasadnień, i one także nie pozostają bez wpływu na przyszłość sędziego. – Nie można też zapominać o tym, że nawet najlżejsza kara pociąga za sobą konsekwencje finansowe. Postępowanie dyscyplinarne każe zapomnieć o szybkim awansie – przypomina minister Wałejko.