Weszłam do Atlasu Sztuki i… cofnęłam się ze zgrozą. Prosto we mnie mierzyła lufa czołgu. Czyżby nakręcono dalszy ciąg "Czterech pancernych"? Nie, to Wojciech Fangor wykonał ze styropianu kopię T34; pomalował na kolor khaki; na włazie usadowił czterech wojaków powiewających czerwonym sztandarem.
Skąd taki niekonwencjonalny pomysł u 87-letniego twórcy?
[srodtytul]Trauma egzekucji[/srodtytul]
– T34 to piękna i udana maszyna wojenna końca lat 30. – uważa Fangor. – Jest też symbolem i wspomnieniem najważniejszych przełomów w moim życiu.
Rok 1943. 21-letniego Wojtka niemiecki oddział egzekucyjny prowadzi na rozstrzelanie. Po drodze wplątują się w uliczne walki pomiędzy AK i SS. Niemiecki żandarm popycha Fangora, krzycząc: "uciekaj!". Skorzystał z sytuacji. Ocalał. Jednak jeszcze długo po wojnie przerażał go odgłos szybkich marszowych kroków. Jak większość Polaków powitał wyzwolenie z ulgą i nadzieją. Usiłował nawet dostosować się do słusznej doktryny artystycznej, czyli socrealizmu. Nie miał kłopotów z tradycyjnym warsztatem – opanował go do perfekcji w pracowniach Kowarskiego i Pruszkowskiego, mistrzów, u których studiował prywatnie w czasie wojny.