Widzów wita wykute w stali dzieło Ayi Ben Ron, multimedialnej artystki z Izraela. Z jednej strony przypomina witraż, z drugiej grafikę kreśloną tuszem, jakby jednak nie patrzeć, skojarzenie ze słynną „Lekcją anatomii" jest oczywiste. To Rembrandt na opak – badane ciało obrócone jest plecami do góry, zwisa, zamiast leżeć. Ot, piękne, acz zmuszające do reakcji okrucieństwo.
Punktując rzeczywistość
Skoncentrować się na nim trudno, bo zaraz obok zaczyna się duży, socjologizujący mural Dana Perjovschiego. – Artysta przyjechał do Warszawy na kilka dni, czytał miejscowe gazety, rozmawiał z ludźmi, a potem przystąpił do rysowania – opowiada Łukasz Ronduda, jeden z dwójki kuratorów „Black & White". Namówienie współpracującego z największymi galeriami artysty nie było podobno żadnym problemem. – Dan bardzo chciał nas odwiedzić. Ponieważ dorastał w Rumunii, ma zbliżone doświadczenia, odnalezienie płaszczyzny porozumienia nie było więc trudne – mówi Ronduda.
Trochę ekskluzywnych rysunków podrzucił też Marek Raczkowski. Ironia bywa u niego bolesna, z religią poczyna sobie śmiało, a prezentowane na trzech ekranach animacje czasem bawią, a czasem mogą doprowadzić do łez – tak trafnie punktują rzeczywistość.
– Raczkowski powinien być artystą obecnym nie tylko na łamach popularnych czasopism, ale również w galerii sztuki – komentuje Ronduda.
Drapieżne i nieugładzone
„Black & White" odziera animacje i komiks z domniemanego infantylizmu, za ich pomocą uczy myślenia krytycznego. Kluczem doboru była drapieżność i nieugładzenie.