Albom.pl - wystawa

Pięćdziesiąt archiwalnych zdjęć zebranych w miejscowościach położonych przy polsko-białoruskiej granicy od czwartku na wystawie w warszawskiej galerii Fundacji Archeologia Fotografii.

Publikacja: 07.01.2015 09:24

Albom.pl - wystawa

Foto: materiały prasowe

To tylko mała część trzykrotnie większej wystawy, która w sierpniu pokazywana była w Białymstoku, a w październiku zawędrowała do Mińska. Teraz artystyczno-historyczno-społeczne pożytki jakie przyniosła "Fotograficzna wyprawa archeologiczna na polsko-białoruskie pogranicze" będą mogli obejrzeć warszawiacy.

Ekipa fotografów i historyków odwiedziła siedem miejscowości: dwie po polskiej stronie granicy (Gródek i Kleszczele) oraz pięć po białoruskiej (Kamieniec Litewski, Łunna, Sopoćkinie, Wołkowysk i Wołpa), a w nich ponad 60 domów, gdzie zeskanowała blisko 2300 archiwalnych fotografii z 44 prywatnych zbiorów i trzech dużych kolekcji należących do miejscowych pasjonatów starej fotografii.

Wszystko zaczęło się w 2013 r. kiedy to grupa polskich i białoruskich zapaleńców, a w wśród nich Grzegorz Dąbrowski, kurator wystawy, ceniony i wielokrotnie nagradzany fotograf, dziennikarz oraz społecznik postanowiła przekopać domowe archiwa mieszkańców pogranicznych terenów.

Odwiedzili miejsca, których historia nie traktowała łaskawie.

Jak wspomina Andrzej Poczobut, we wstępie do dokumentującego wyprawę, a przypominającego stary kalendarz z wydzieranymi kartkami fotobooka „Albom.pl": „Ścierały się tu, a czasem bezwzględnie zwalczały różne wizje narodowe. W ciągu ostatniego stulecia ziemie te wchodziły kolejno w skład Imperium Rosyjskiego, Polski, Związku Radzieckiego, nazistowskich Niemiec, znowu Związku Radzieckiego oraz Polskiej Republiki Ludowej, z czego w końcu wyłoniła się Rzeczpospolita Polski i Republika Białorusi."

Prawdziwe perełki

Badacze z obu krajów wyjechali po to, by poznać trudną, wspólną historię, uchronić przed zniszczeniem stare fotografie i ocalić od zapomnienia wspomnienia mieszkających tam ludzi. Prawdziwą perełką było dla nich odnalezienie bogatego zbioru zdjęć fotografa z Kleszczel.

- Fotografie Jerzego Kostki odkryliśmy w trocinach, na strychu domu, w którym kiedyś mieszkał. Najstarsze pochodzą sprzed II wojny światowej. W tamtych czasach był w swojej miejscowości bardzo popularny, często też natrafialiśmy na prace sygnowane jego imieniem i nazwiskiem w domowych albumach - opowiada „Rzeczpospolitej" Grzegorz Dąbrowski. – Szkoda, że nie wszystkie udało się uratować, cała fura zdjęć Kostki została wywieziona na śmietnik.

Jerzy Kostko był profesjonalnym rzemieślnikiem, swoje prace opisywał skrupulatnie, zdjęcia robił w pracowni, gdzie ustawiał pozujących między antycznymi kolumienkami lub przed domem. Starał się, by kompozycje nie były banalne, gdy na to pozwalała sytuacja, raczej zabawne, tworzone z poczuciem humoru - na jednym ze zdjęć portretowany mężczyzna wyłania się zza gałęzi.

Cenił swój czas, wolał, żeby do niego przychodzono, rzadko wypuszczał się w teren, nie interesowało go rejestrowanie życia mieszkańców. Był też oszczędny, gdy robił zdjęcia do dokumentów, zestawiał je po cztery na kliszy.

Z zapisków wynika, że był synem kolejarza, mówił po rosyjsku, ponieważ najprawdopodobniej jego matka była Rosjanką. Nigdy się nie ożenił, ale jak zauważają autorzy wpisu na stronie www.albom.pl „Miał trzy pasje: fotografie, myślistwo i kobiety". Lubił też techniczne nowinki „pierwszy w Kleszczelach miał rower, a potem pierwszy motocykl, inwestował w nowy sprzęt fotograficzny, w jego domu znalazł się jeden z pierwszych w miasteczku radioodbiorników".

Na wystawie w galerii Fundacji Archeologia Fotografii, można obejrzeć kilkadziesiąt fotografii Jerzego Kostki, znacznie więcej na www.albom.pl , są tam też opowieści o nim i o Kleszczelach.

- Taki był miejscowy zwyczaj, że w czasie ważniejszych świąt po wyjściu z cerkwi, w ładniejszym ubraniu i w butach, które zakładałyśmy na rogatkach mama prowadziła nas do Kostki – opowiadała Tamara Jawdosiuk z Dobrowody. – Fotografował najczęściej przed swoim domem. Do ręki dawał gałązkę brzozy, listek, kwiatek, mężczyznom kazał stać na baczność, „ruki po szwam".

Ludzkie historie

W wirtualnym albumie www.albom.pl , będącym jednocześnie dostępnym dla wszystkich archiwum "Fotograficznej wyprawy archeologicznej na polsko-białoruskie pogranicze" jest wiele takich historii. Jego autorzy przypominają losy odwiedzanych miast, piszą również o spotykanych w nich ludziach i autorach zdjęć. Wśród nich są i tacy, którzy wyróżniali się talentem, ale trudno odnaleźć ich imię i nazwisko.

Fotobooka otwiera zdjęcie anonimowej artystki z Wołkowyska, która niczym znana amerykańska niania-fotografka Vivian Maier zrobiła sobie zdjęcie w lustrze. Na wystawie można zobaczyć tę pracę oraz dwie inne pochodzące z kolekcji Wiktora Wojtczuka – na jednej z nich widać dziewczyny czytające książkę na kanapie i leżącego przed nimi, na dywaniku chłopca, a na drugiej młodą kobietę siedzącą na drzewie. To interesujące, posiadające doskonałą kompozycję zdjęcie, ma jeszcze bohaterkę drugiego planu – dziewczynkę bawiącą się z psem.

W pamięci zostaje również fotografia mężczyzny w eleganckim kapeluszu. Nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie to, że jej bohater jest ubrany tylko w krótkie spodenki i stoi po kostki w wodzie. Okazuje się, że to Edmund Wieżel, pomocnik adwokata w Grodnie na wakacjach nad Niemnem.

Na wystawie są też mniej sielskie fotografie, choćby zdjęcia czterech młodych mężczyzn, zrobione najprawdopodobniej w areszcie, tuż przez wywózką na Sybir skazanych za utworzenie grupy przeciwników wcielenia przygranicznych terenów do ZSRR.

- Gościliśmy w przeróżnych domach natrafialiśmy na przeróżne opowieści. Mimo, że na Białorusi dało się wyczuć niepokój, jaki u nas panował przed 1989 r. ludzie przyjmowali nas serdecznie, jak swoich – mówi Grzegorz Dąbrowski.

– Bo byliśmy swoi, rozmawialiśmy po białorusku i rosyjsku, poza tym wielu mieszkańców znało polski – dodaje Rafał Siderski, fotograf i współorganizator wystawy.

- Dla mnie bardzo ważne jest również to, że przypomnieliśmy rodzinom o ich cennych zbiorach i pochodzeniu. Często na takich spotkaniach najpierw oglądaliśmy album z jedną osobą, ale w pewnym momencie nie mogła sobie czegoś przypomnieć i wołała kogoś z rodziny, ten jeszcze kogoś innego i tak zaczynała się dyskusja i wspominanie bliskich – opowiada Grzegorz Dąbrowski.

W projekcie oprócz niego i Rafała Siderskiego uczestniczy również Urszula Dąbrowska, Andrzej Poczobut, Grażyna Szałkiewicz, Edward Dzmuchowski i Magdalena Godlewska-Siwerska, prezes Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Widok z Białegostoku, które jest organizatorem całego przedsięwzięcia. Oprawę graficzną do wydanej tylko w 300 egzemplarzach książki fotograficznej „Albom.pl" przygotował Jerzy Osiennik.

Efekt ich pracy można będzie oglądać od 8 stycznia do 6 lutego w galerii Fundacji Archeologia Fotografii oraz bezterminowo na stronie www.albom.pl .

Albom.pl - wystawa

Kurator: Grzegorz Dąbrowski

Wernisaż: 8 stycznia 2015, godz. 19.00

Wystawa czynna: 8 stycznia-6 lutego 2015

godz. otwarcia:

pon., czw., pt.: 11.00-17.00

wt., śr.: 11.00-19.00

Fundacja Archeologia Fotografii

ul. Andersa 13, obok kl. VII, Warszawa

Rzeźba
Rzeźby Abakanowicz wkroczyły na Wawel. Jej drapieżne ptaki nurkują wśród drzew
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Rzeźba
Salvador Dalí : Rzeźby mistrza surrealizmu
Rzeźba
Ai Weiwei w Parku Rzeźby na Bródnie
Rzeźba
Ponad dwadzieścia XVIII-wiecznych rzeźb. To wszystko do zobaczenia na Wawelu
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Rzeźba
Lwowska rzeźba rokokowa: arcydzieła z muzeów Ukrainy na Wawelu
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont