Przejście na sporządzanie pism procesowych na komputerze osobistym niewątpliwie przyspieszyło pracę prawników. Jednocześnie nieco ją ułatwiając, bo oprócz kalek, które w toku praktyki tworzymy sobie w głowie, mamy możliwość kopiowania i wklejania tekstu z jednego dokumentu do drugiego. Z pewnością niemałą zmianę w prawniczej pracy wymusiło upowszechnienie telefonów komórkowych, za sprawą których rozmowa z klientem nie wymaga w każdym wypadku zorganizowania spotkania.
Nie odkryję z pewnością Ameryki, stwierdzając, że za sprawą wyszukiwarek internetowych w czasie szybszym od światła możemy sprawdzić stan prawny planowany na określoną datę czy ściągnąć orzeczenie w sprawie podobnej do tej, nad którą aktualnie pracujemy. Możemy dzięki temu skorzystać z wprawdzie z cudzej, ale nad wyraz trafnej argumentacji i jej główne elementy przenieść do pisma procesowego, pod którym złożymy własny podpis.
Czytaj więcej
W wielu wypadkach prawnika ucieszyłoby proste podziękowanie.
Myślę jednak, że największą po upowszechnieniu komputerów rewolucję w prawniczej praktyce przyniósł rozwój fejsbukowych grup branżowych. Zdecydowanie zbyt często pod płaszczykiem prośby o koleżeńskie wsparcie lub pod przykrywką „szukałem, ale nie mogę znaleźć” mamy w nich do czynienia – ni mniej, ni więcej – z adwokacką (lub radcowską) praktyką procesową online.
Mając kilkuletnie doświadczenie w administrowaniu jedną z najliczniejszych zamkniętych fejsbukowych prawniczych grup dyskusyjnych („Prawniczki nie tylko o prawie”, w późniejszym czasie zmienione na „Prawniczki i prawnicy nie tylko o prawie”), nie mam wątpliwości, że obok osób, które rzetelnie prowadzą sprawy swoich klientów, podejmują trud szukania rozwiązań ich problemów, a nade wszystko przyjmują sprawy z dziedzin, na których skupiona jest ich praktyka, zarówno pośród adwokatów, jak i radców prawnych jest przeogromna grupa, którzy mylą „koleżeńskie wsparcie” z wykorzystywaniem cudzej uprzejmości.