Jacek Trela: O braku szacunku dla prawa

Wiara w prawo twórców ustawy o komisji do zbadania wpływów rosyjskich na pewno ich zwiedzie.

Publikacja: 20.06.2023 07:14

Jacek Trela: O braku szacunku dla prawa

Foto: Adobe Stock

Aleksander Mogielnicki, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego w latach 1924–1929, później adwokat, w spisanych po wojnie wspomnieniach opowiedział historię o tym, jak wysłany do Belgii polski minister skarbu w rządzie sanacyjnym zabiegał o pożyczkę dla Polski i – jak wspomina Mogielnicki – „ już był się ułożył z konsorcjum banków belgijskich na nie najgorszych warunkach”.

Czytaj więcej

Czy lex Tusk obejmuje też Donalda Tuska?

Na pierwszym numerze

Chodziło tylko o ustanowienie zabezpieczeń, które Belgowie uznawali za niewystarczające i żądali lepszych. „Damy panom – powiedział minister – zabezpieczenie na pierwszym numerze hipoteki nieruchomości prywatnych, których wartość będzie wielokrotnie przewyższała sumę pożyczki. W zasadzie moglibyśmy to przyjąć, odezwał się jeden z głównych bankierów, ale to będzie bardzo utrudnione, gdyż trzeba będzie uzyskać zgodę większej liczby osób, zrobić z nimi akty notarialne itp. To jest zupełnie niepotrzebne – odpowiedział minister. Wydamy ustawę i na jej mocy [będą zrobione] odpowiednie wpisy do ksiąg hipotecznych. Jak to, bez zgody osób zainteresowanych? A przecież tam już muszą figurować jacyś dotychczasowi wierzyciele hipoteczni, którzy również musieliby wyrazić zgodę na ustąpienie pierwszeństwa. Nic nie szkodzi – stwierdził minister. W ustawie umieścimy przepis, że istniejące obecnie wierzytelności przesuwa się na niższy numer, a panów pożyczka będzie na pierwszym numerze. Usłyszawszy to, bankierzy skłonili się i wyszli bez słowa odpowiedzi. Minister zatrzymał jednego z nich i zapytał, co się stało. Panie – odpowiedział Belg –zajął nam pan mnóstwo czasu i w końcu zakpił sobie z nas. Jak to? (zdziwił się minister). Czyż pan nie rozumie, że jeżeli możecie wydać ustawę przesuwającą wierzycieli na niższy numer hipoteki, to jutro nas tak samo, w drodze nowej ustawy, przesuniecie na niższy numer”. Pożyczka nie została udzielona. Przytaczam tę historię sprzed około 90 lat, obserwując z niepokojem, że obecnie rządzący postępują tak jak ów przedwojenny minister skarbu, który traktował prawo instrumentalnie, na potrzeby załatwienia interesu władzy, a nie interesu Polski.

Sprawa komisji

W ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami kolejnego nasilenia dziwnych zachowań obozu władzy, w tym prezydenta – tym razem w sprawie ustawy „o państwowej komisji do spraw badania wpływów rosyjskich...”. Podpisując tę ustawę 29 maja, prezydent oświadczył, że „skieruje ją w trybie następczym do TK, żeby odniósł się do tych kwestii, które budzą wątpliwości”. Postępowanie to co najmniej nieuzasadnione w obliczu jaskrawo niekonstytucyjnych rozwiązań zawartych w ustawie.

Następnie prezydent skierował do Sejmu projekt nowelizacji podpisanej chwilę wcześniej ustawy, a Sejm 16 czerwca tę nowelizację uchwalił. W tym samym dniu prezydent z kolei złożył do TK zapowiadany wcześniej wniosek w sprawie ustawy, która już została znowelizowana, i „wątpliwości” skierowane do TK stają się bezprzedmiotowe. Co nie znaczy, że nowelizacja spowoduje zgodność ustawy z konstytucją. Jest ona jedynie nieudolną próbą naprawy czegoś, czego naprawić się nie da. Konia z rzędem temu, kto jest w stanie wyjaśnić logikę podejmowanych przez prezydenta działań.

Sytuacji nie wyjaśnia, a nawet ją mocno komplikuje, oświadczenie prezydenckiej minister Małgorzaty Paprockiej, że „nie może prezydent odmówić podpisania ustawy, która ma badać rosyjskie wpływy, jeżeli o tych rosyjskich wpływach wiemy nie tylko w Polsce”. Otóż jest to pogląd fundamentalnie błędny i nie do obrony wśród szanujących prawo, o czym powinna wiedzieć prezydencka prawniczka. Wszak prezydent jako strażnik konstytucji, o czym stanowi jej art. 126 ust. 2, miał wręcz obowiązek odmówić podpisania ustawy, która w wielu punktach, a także jako całość, jest niezgodna z konstytucją.

Papierowa tarcza

Jeszcze jedno warto powiedzieć o twórcach tej ustawy – że pomimo łamania prawa i tworzenia prawa złego cechuje ich jednak szczególnie pojmowana wiara w prawo. Przejawem tej wiary jest zapis w art. 13 ustawy stanowiący, że „członkowie komisji nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania funkcji w komisji”. Ale nic bardziej mylnego niż pewność co do zwolnienia z odpowiedzialności. Taki przepis jak papierowa tarcza nie uchroni przed niczym.

Zatem owa szczególna wiara w prawo twórców ustawy na pewno ich zawiedzie. Na marginesie: przepis ujawnia myśli twórców ustawy, że jednak członkowie komisji będą naruszać prawo (karne?) i stąd potrzeba takiej asekuracji.

Obraz Polski

Obrazu dezynwoltury ze strony rządzących wobec stanowionego prawa (ustawa o państwowej komisji jest jednym z licznych przykładów złego prawa) dopełniają liczne przykłady dowolności jego stosowania. Mam w pamięci postępowanie w sprawie przedłużenia przez KRRiT koncesji na nadawanie TVN 24, które trwało 19 miesięcy i trzymało w napięciu, choć sprawa nie wymagała szczególnego badania, bo chodziło o przedłużenie zgody na nadawanie, a nie udzielenie takiej zgody po raz pierwszy.

W tle dodatkowo była jeszcze absolutnie kompromitująca Polskę ustawa tzw. lex TVN, która, gdyby nie zawetował jej prezydent, doprowadziłaby do likwidacji tego nadawcy, w konsekwencji do trudnego do wyobrażenia sporu z kapitałem amerykańskim, a także administracją amerykańską. Obecnie blisko osiem miesięcy czeka na rozpoznanie wniosek o przedłużenie koncesji na nadawanie dla TOK FM. Ta sprawa, podobnie jak sprawa koncesji dla TVN 24, jest obserwowana w świecie. To, co się dzieje w Polsce, jest widziane za granicą i buduje obraz Polski jako kraju podwyższonego ryzyka z punktu widzenia prowadzenia biznesu.

Działania organów władzy i rządzących polityków mają i będą miały wpływ na ocenę Polski pod kątem atrakcyjności prowadzenia działalności zarówno przez kapitał zagraniczny, jak i rodzimy. Brak zainteresowania biznesu Polską odciśnie się negatywnie na nas wszystkich. To efekt „zabawy” prawem przez rządzących.

Dowolność w działaniach upolitycznionej prokuratury jeszcze bardziej pogarsza ocenę Polski. Bo jak inaczej niż spełnieniem politycznego oczekiwania władzy można wytłumaczyć brak decyzji Prokuratury Okręgowej w Warszawie, która od ponad 400 dni „zastanawia się”, czy wszcząć postępowanie w sprawie ministra J. Cieszyńskiego i tzw. afery respiratorowej, choć zgodnie z prawem decyzja (każda, także odmowna) powinna być wydana w ciągu 30 dni.

Aleksander Mogielnicki we „Wspomnieniach adwokata i sędziego” zawarł myśl uniwersalną, którą warto wziąć pod rozwagę: „ludzie na wysokich stanowiskach bywają dwu kategorii: jedni są na wysokich stanowiskach dlatego, że są coś warci, inni są coś warci dlatego, że są na wysokich stanowiskach”.

Autor jest adwokatem

Aleksander Mogielnicki, prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego w latach 1924–1929, później adwokat, w spisanych po wojnie wspomnieniach opowiedział historię o tym, jak wysłany do Belgii polski minister skarbu w rządzie sanacyjnym zabiegał o pożyczkę dla Polski i – jak wspomina Mogielnicki – „ już był się ułożył z konsorcjum banków belgijskich na nie najgorszych warunkach”.

Na pierwszym numerze

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rzecz o prawie
Michał Zacharski: Solidna ochrona ofiar gwałtu. Ale nie za cenę niesłusznych skazań
Rzecz o prawie
Ewa Szadkowska: Króliczek zwany deregulacją
Rzecz o prawie
Marek Domagalski: Uchwała SN może złagodzić frankowe spory
Rzecz o prawie
Mikołaj Małecki: Andrzej Duda też chciał złagodzić prawo aborcyjne
Rzecz o prawie
Paweł Krekora: Czy na ustawę frankową rzeczywiście jest za późno?