Niewątpliwie od pewnego czasu zagadnieniem, które zdaje się elektryzować społeczeństw jest sztuczna inteligencja. Jeśli wierzyć doniesieniom płynącym ze świata nauki, sztuczna inteligencja może umożliwić maszynom rozumienie i przetwarzania z języka naturalnego, rozpoznawanie i korzystanie z wzorców, przyswajanie (uczenie się) danych, decydowanie i znajdowanie rozwiązań pojawiających się problemów. Przyjąć by należało, że istotą sztucznej inteligencji jest skopiowanie sposobu, w jaki postępują, myślą, a kto wie – być może nawet – odczuwają ludzie, i wyeliminowanie ich z tych wszystkich sfer życia, w których z uwagi na nasze człowieczeństwo skłonni jesteśmy się niekiedy mylić. Nie będzie zatem, jak się wydaje, przesady w stwierdzeniu, że tak rozumiana sztuczna inteligencja i cel, dla którego została powołana do istnienia, może de facto zagrażać, nie komu innemu, jak ludziom. Trudno o inne wnioski, skoro wiemy, że sztuczna inteligencja ma (już lub będzie mieć w przyszłości) zastosowanie m.in. w medycynie, jak i prawie, finansach i przemyśle, a aktywności podejmowane z jej wykorzystaniem będą pozwalały na przetwarzanie większej ilości danych, bardziej efektywne i precyzyjne wykonywanie zadań i sprawniejsze i bardziej kompleksowe znajdowanie rozwiązań skomplikowanych problemów.