Jarosław Gwizdak: Borat z wizytą u nas. Znacie? To poczytajcie

Polski wymiar sprawiedliwości zaczyna być własną parodią i nadmiernie epatować groteską.

Publikacja: 28.02.2023 11:33

Jarosław Gwizdak: Borat z wizytą u nas. Znacie? To poczytajcie

Foto: Adobe Stock

Nazywa się Sacha Baron Cohen. Jest aktorem. Działa pod różnymi pseudonimami artystycznymi. Wciela się w generała Aladeena – dyktatora fikcyjnego państwa gdzieś daleko; austriackiego modela imieniem Bruno, ale najczęściej jest Boratem Sagdiyevem – bohaterem serii filmów o przygodach reportera z Kazachstanu.

Premiera każdego z filmów o Boracie jest mniejszym lub większym skandalem. Filmy przypominają dokumenty, część występujących w nich autentycznych postaci jest „wkręcanych” w rozmaite niekomfortowe sytuacje.

Postać grana przez Cohena jest (między innymi) antysemitą, mizoginem, antyszczepionkowcem, wyznawcą stosowania przemocy i kar mutylacyjnych.

Jego rozmówcy czasami z uporem tłumaczą mu, że mózgi kobiet i mężczyzn mają jednak te same funkcje, że ludzie każdej rasy i koloru skóry mają swoje miejsce na świecie i tego typu oczywistości. Do bohatera filmów dociera to jednak dość rzadko i stawia on opór adwersarzom.

Kiedy Borat jest już niemal przekonany przez rozmówców, używa swego koronnego argumentu: „bo u nas w Kazachstanie”. Bo w jego Kazachstanie jest inaczej, wiadomo. Tam wszelkie jego poglądy (a zwłaszcza uprzedzenia) mają się świetnie.

Chipy, szatan i szczepionki

Nie zamierzam podpowiadać producentom filmu, aby w kolejnej swojej podróży Borat odwiedził Polskę. Jest dla nich pewnie mniej atrakcyjna niż Stany Zjednoczone, gdzie bohater styka się z przeróżnymi zjawiskami i uprzedzeniami.

W jednym z filmów „reporter” zamieszkał na przykład z dwoma typowymi wyborcami Donalda Trumpa w czasie lockdownu. Od nich usłyszał, że wysłannikami szatana są między innymi Barack Obama, Bill Gates czy Hilary Clinton. Dowiedział się również, że w szczepionkach na koronawirusa ukryte są mikroprocesory.

Borat rewanżował się gospodarzom opowieściami o Kazachstanie. Mówił między innymi o tym, że kobiety mają mniejsze mózgi i stoją w hierarchii społecznej za krowami. Wspominał, że podejrzanych o kradzież bydła rozrywa się na kawałki wołami. Nawet u jego konserwatywnych rozmówców wzbudzało to pewien niepokój.

Najnowsze dzieło Borata

Myślę, że Borat znalazłby w Polsce zarówno rozmówców, jak i podatny grunt, żeby opowiadać na przykład o wymyślnych torturach, jakim w Kazachstanie poddaje się złodziei bydła.

Od pewnego czasu urzędnicy polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości w mediach lansują powrót do kary śmierci. Głośno artykułują również „głos ludu” o tym, że więźniowie mają mieć ciężko, zimno i głodno, bo kto by tam wierzył w resocjalizację.

Minister sprawiedliwości, zanim jeszcze zapadnie wyrok skazujący, nazywa osobę podejrzaną przestępcą, bandytą czy zwyrodnialcem. Borat bardzo by się ucieszył i poparł ten kierunek.

Czytelnika, który mógł myśleć, że porównywanie sytuacji polskiego wymiaru sprawiedliwości do dość niewyszukanego i często grubiańskiego humoru filmów Cohena jest nadużyciem, poproszę o jeszcze jedną szansę.

Prokuratura Krajowa, jak wynika z niedawnego tekstu oko.press, zaangażowana jest w postępowanie rangi państwowej. Śledczy mają ustalić, kto w elbląskim sądzie okręgowym wywiesił w toalecie (!) listę sędziów popierających kandydaturę Macieja Nowackiego do nowej Krajowej Rady Sądownictwa.

Nie uważam, że listę popierających umieszczono w miejscu do tego przeznaczonym, nie wiem, na jakich drzwiach i czym ją przyklejono. Na pewno ustalą to najlepsi prokuratorzy w Polsce. A potem być może opowiedzą o tym fałszywemu reporterowi z Kazachstanu. On pokiwa głową ze zrozumieniem. Poczuje się jak w domu.

Ale nie do końca – w ostatniej produkcji Cohen konfrontuje wyznawców najpopularniejszych teorii spiskowych z naukowcami, którzy skutecznie i systematycznie obalają herezje.

Może taka metoda przyjęłaby się również w polskich zmaganiach ustrojowych? Problemem byłby zapewne dobór ekspertów, bo przecież każda ze stron znajdzie swoich profesorów. I nawalanka zacznie się na nowo. I tyle.

Od lat już polski wymiar sprawiedliwości nie przypomina filmowych arcydzieł czy nawet „kina moralnego niepokoju”. Obecnie jednak zaczyna być własną parodią i nadmiernie epatować groteską. Może już wystarczy tych kompromitacji?

Autor jest b. sędzią, b. prezesem sądu, członkiem zarządu Fundacji Inpris, Obywatelskim Sędzią Roku 2015

Rzecz o prawie
Łukasz Guza: Jest projekt, czemu tak późno
Rzecz o prawie
Marek Celej: Zmiany w delegacjach sędziowskich są konieczne
Rzecz o prawie
Jacek Dubois: Tylko sprawiedliwość
Rzecz o prawie
Joanna Parafianowicz: Brakuje zjazdowych emocji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Rzecz o prawie
Jakub Sewerynik: Śmierć bez należytej troski, czyli jeszcze o aborcji w dziewiątym miesiącu ciąży