– Czeka nas stabilizacja, jeśli chcemy być optymistami, albo stagnacja, jeśli zamierzamy być pesymistami – ocenia sytuację na rynku pracy Wojciech Morawski, szef firmy bieliźniarskiej Atlantic. Jego zdaniem przedsiębiorstwa w przyszłym roku nie będą zwalniały pracowników, ale też nie będą tworzyły nowych miejsc pracy. A to oznacza – i z tą opinią zgadzają się ekonomiści, z którymi rozmawiała „Rz" – że w przyszłym roku nie spadnie bezrobocie. – Zmiany zatrudnienia będą się dokonywały w ramach istniejących miejsc pracy – dodaje Morawski.
– Na szczęście z rynkiem pracy nie jest źle, bo pracuje ponad 16 mln osób – zaznacza Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. Obawia się jednak, że podniesienie składki rentowej o 2 proc. po stronie pracodawców może spowodować, że część małych firm zacznie się uciekać do zatrudniania obecnych pracowników na czarno. – To może nieco zmniejszyć obecne zatrudnienie – dodaje ekonomistka.
– Przy tempie wzrostu PKB na poziomie 2,5 proc. i więcej liczba pracujących w gospodarce w ujęciu całorocznym lekko wzrośnie. Oczekuję zwłaszcza wzrostu liczby pracujących wśród osób w obecnym wieku przedemerytalnym, bo od trzech lat ograniczono możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę – tłumaczy Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.
Ekonomiści prognozują, że bezrobocie będzie oscylowało wokół 13 proc. – Sezonowo będzie się zwiększało i spadało, bez pracy pozostaną ponad 2 mln ludzi – tłumaczy Adam Czerniak, ekonomista Kredyt Banku.
Ale jak tłumaczy Grażyna Majcher-Magdziak, prezes firmy doradczej BAA Polska, różna będzie sytuacja w poszczególnych firmach. – Zapewne wraz z wygasaniem prac infrastrukturalnych gorsza od obecnej będzie kondycja w budownictwie. Problemy mogą mieć również przedsiębiorstwa kooperujące z przemysłem samochodowym. Za to firmy usługowe i branża hotelarska mogą liczyć na zwiększony popyt wynikający z organizacji mistrzostw Europy w piłce nożnej.