Siedmiu na dziesięciu szefów dużych polskich firm ma dyplom uczelni technicznej lub ekonomicznej – wynika z analizy „Rzeczpospolitej". Zbadaliśmy kariery szefów 435 czołowych spółek z Listy 2000.
W rzeczywistości odsetek menedżerów z takim przygotowaniem jest jeszcze większy, gdyż część absolwentów uniwersytetów studiowała kierunki ekonomiczne, jak choćby Ryszard Tomaszewski, prezes Tesco Polska, absolwent wydziału zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
Palmę pierwszeństwa wśród kuźni prezesów dzierżą jednak uczelnie techniczne na czele z Politechniką Warszawską i Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie. Przewagę szkół technicznych widać w naszym zestawieniu od początku jego historii, czyli od sześciu lat.
Potwierdza ją też opisany niedawno w „Rz" raport firmy rekrutacyjnej Kienbaum i Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo Handlowej. W 100 analizowanych w nim firmach funkcję dyrektora generalnego pełniły osoby z dyplomem inżyniera.
Podobna sytuacja jest w krajach niemieckojęzycznych, gdzie wśród szefów dużych firm (często przemysłowych), widać przewagę absolwentów politechnik. – Ten sam model obowiązuje również w Azji, gdzie w zarządzaniu liczą się przede wszystkim inżynierowie z menedżerskim uzupełnieniem swojej wiedzy i praktyki – twierdzi prof. Alojzy Nowak, prorektor Uniwersytetu Warszawskiego ds. badań i współpracy międzynarodowej.