Ministerstwo Pracy nie planuje na razie wnioskować do resortu finansów o odmrożenie kolejnej sumy. – Miesiącem kluczowym dla rynku pracy jest kwiecień, kiedy ruszają prace sezonowe. Jeśli zobaczymy, że w tym czasie nie powstają nowe miejsca pracy, będziemy się zastanawiać, co z tym zrobić – mówi „Rz" wiceminister pracy Jacek Męcina.
Jego zdaniem można będzie pozwolić sobie na zwłokę, bo w przyszłorocznym budżecie na walkę z bezrobociem przewidziano o ponad miliard złotych więcej niż w obecnym. Ministerstwo Pracy po cichu liczy, że w 2013 r. te pieniądze będą wystarczające, bo według prognoz od połowy przyszłego roku polska gospodarka znów zacznie się rozpędzać.
Ale żeby publiczne pieniądze zahamowały rosnące bezrobocia, muszą być wydawane z głową. – Mało który urząd pracy robi coś więcej niż tylko administrowanie bezrobotnymi. Jeśli mają pieniądze, to wysyłają ludzi na staż, niepotrzebne szkolenie albo płacą za stworzenie dla nich miejsc pracy. Jeśli nie mają środków, zazwyczaj nie robią już nic – mówi Rogowiecki i dodaje, że jeszcze nigdy nie spotkał osoby, która by znalazła pracę za pośrednictwem urzędu pracy.
Żeby efektywniej wydawać pieniądze na bezrobotnych, należy zmienić sposób funkcjonowania urzędów. W pierwszej kolejności należy z rejestrów usunąć tych, którzy rejestrują się tylko po to, aby mieć prawo do ubezpieczenia zdrowotnego, a z pozostałymi pracować indywidualnie – pomagać im napisać CV, pomóc znaleźć ofertę, umówić na rozmowę kwalifikacyjną, a potem ich na nią przygotować. Jednak mimo wielu zapowiedzi ustawy wciąż nie ma.
– Założenia do niej będą gotowe do końca roku – broni się resort pracy. To oznacza, że ustawa wejdzie w życie w 2014 r.
Jacek Męcina obiecuje, że urzędy pracy będą zmieniać się jeszcze przed nową ustawą. – Już dziś wymagamy od PUP-ów co najmniej 50-proc. efektywności (gdy połowa aktywizowanych znajduje pracę na dłużej – red.). Niższą mogą mieć tylko te znajdujące się na terenach szczególnie dotkniętych bezrobociem. Dodatkowo upraszczamy procedury uruchamiania środków na walkę z bezrobociem – tłumaczy wiceminister.