Wiceminister pracy Marek Bucior wyjaśnił wczoraj, skąd taka luka w tegorocznym budżecie Funduszu. Na koniec września mieliśmy prawie 2 mln osób bez pracy, a stopa bezrobocia wyniosła 12,4 proc. Tymczasem w planach finansowych Funduszu Pracy przewidywano, że liczba bezrobotnych na koniec tego roku wyniesie 1,59 mln osób, a stopa bezrobocia – 10 proc.
Efekt jest taki, że do 30 września wydano 3,9 mld zł na zadania obligatoryjne, z 4,9 mld zł zaplanowanych na cały rok. Aktualnie resort pracy ma więc do dyspozycji ok. 910 mln zł, a faktyczne zapotrzebowanie wynosi 1,367 mld zł. – To oznacza, że szacowany niedobór to 457 mln zł – tłumaczył Bucior.
Minister Bucior podkreślał, że wzrost bezrobocia skutkuje nie tylko wyższą liczbą osób, które nabywają uprawnienia do zasiłków, ale też przekłada się na powiększenie grupy, która nabywa prawo do świadczeń przedemerytalnych.
Ministerstwo Finansów już wcześniej zgodziło się na dodatkowe wydatki Funduszu Pracy. Pieniądze będą przeznaczone przede wszystkim na zasiłki dla bezrobotnych – 225 mln zł i i świadczenia przedemerytalne – 212 mln zł. Na szczęście na załatanie dziury niepotrzebne było szukanie pieniędzy w budżecie państwa, bo sam Fundusz przez 10 miesięcy zyskiwał wyższe przychody, niż wnikałoby to z planu. W sumie na koniec września w Funduszu było 7,6 mld zł wobec 5,7 mld zł na koniec 2011 r.
Wczoraj komisja finansów publicznych poparła też projekt projekt ustawy budżetowej na 2013 r. z poprawkami, które uzyskały jej pozytywną opinię. Z prawie 60 zgłoszonych poprawek komisja zaakceptowała 18 – niemal wszystkie zgłoszone przez Platformę Obywatelską. Część tych poprawek dotyczyła obniżenia budżetów (i przesunięcia na inne wydatki) Instytutu Pamięci Narodowej, Najwyższej Izby Kontroli, Generalnego Inspektora Danych Osobowych czy Sądu Najwyższego.