Pracownik budowlany, kierowca, sprzedawca, pracownik gastronomii, a także fryzjer i kosmetyczka – w tych zawodach Polacy najczęściej akceptują cudzoziemców i są gotowi korzystać z ich usług. Znacznie rzadziej niż w roli budowlańców (70 proc.) czy kierowców (60 proc.) akceptujemy lekarzy (35 proc.), pielęgniarzy czy nauczycieli z zagranicy (31 proc.) – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) pod tytułem „Polacy o cudzoziemcach na rynku pracy – fakty, mity, opinie”, który „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza.
Jak komentuje dr Katarzyna Dębkowska, kierowniczka zespołu foresightu gospodarczego PIE, omawiane w raporcie wyniki badań instytutu dowodzą, że generalnie Polacy podchodzą pozytywnie do obecności obcokrajowców na rynku pracy, chociaż ich opinie na temat liczby cudzoziemców przybywających w Polsce oraz ich wpływu na gospodarkę rozmijają się z rzeczywistością.
O ile często zawyżamy ich liczbę (szacując ją na 3 mln, czyli o 0,5 mln więcej niż w rzeczywistości), o tyle zaniżamy ich udział w rynku pracy. Ponad połowa ankietowanych Polaków oceniła go na co najwyżej 6 proc. (co dziesiąty poniżej 3 proc.), podczas gdy – według danych ZUS – udział cudzoziemców wśród osób legalnie pracujących w Polsce wynosi już 7 proc. (na koniec kwietnia w rejestrach ZUS było 1,14 mln obcokrajowców – z czego 66 proc. stanowili Ukraińcy), nie wspominając o tych zatrudnionych w rolnictwie.
Zaniżamy też aktywność zawodową uchodźców z Ukrainy – ponad trzy czwarte badanych Polaków uważa, że pracuje mniej niż połowa z nich, podczas gdy dane NBP pokazują 62-proc. wskaźnik zatrudnienia wśród uchodźców w wieku produkcyjnym.
Czytaj więcej
Przybysze z Azji i Ameryki Południowej są najszybciej rosnącą grupą migrantów zarobkowych w Polsc...