Polskie firmy uruchomiły dla nich bezpłatne kursy. Do jednego z takich programów, organizowanego przez szkołę Kodilla.com i inicjatywę Together (działa na rzecz uchodźców zza naszej wschodniej granicy), zgłosiło się już ponad 1,4 tys. Ukrainek.
Kobiety uciekające przed wojna szukają w Polsce pracy i zaczynają się przebranżawiać. To szansa dla rodzimego biznesu, gdzie brakuje rąk do pracy w IT. Deficyt sięga 25 tys. stanowisk pracy. Potencjał do wykorzystania jest więc ogromny. Ale i wyzwania są duże – z badań EWL wynika, że 82 proc. Ukraińców, którzy od ub. r. przybyli do Polski, nie posiada żadnego doświadczenia na naszym rynku pracy, co więcej, aż 75 proc. z nich nie mówi po polsku lub mówi słabo. To stwarza bariery.
Czytaj więcej
Rodzimi specjaliści od technologii informatycznych to elita pod względem wynagrodzenia. Są w czubie rankingów płac nie tylko nad Wisłą. Zarabiają więcej niż eksperci pracujący na podobnych stanowiskach na Węgrzech czy Słowacji.
Pojawienie się ukraińskich programistów to dobra informacja dla firm w Polsce, bowiem ich wymagania finansowe nie są tak wyśrubowane jak rodzimych specjalistów. Analizy Just Join IT wskazują, że osoba z Ukrainy na stanowisku juniora w tej branży zarobi średnio 8,7 tys. zł netto. Tyle dostanie np. młodszy programista Pythona. W najpopularniejszej kategorii – tzw. frontend JavaScript – wynagrodzenie to 8,9 tys. zł. Eksperci wskazują, że poziom wymagań pracodawców, jeśli chodzi o umiejętności specjalistów IT, jest w naszym kraju obecnie dość wysoki. Nie oznacza to jednak, że firmy zamykają się na początkujących. – Widzimy, że coraz więcej firm dostosowuje swoje strategie rekrutacyjne, otwierając się na juniorów z potencjałem, którym można potem pomóc się rozwinąć – przyznaje Jakub Kubryński, prezes firmy DevSkiller.
Więcej w jutrzejszym wydaniu „Rzeczpospolitej”