Ochłodzenie na rynku pracy. Wzrost zatrudnienia zamarł

Wzrost zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw we wrześniu niemal zamarł. To może świadczyć o kłopotach firm z rekrutacją, ale też o słabnącym popycie na pracowników.

Publikacja: 19.10.2021 10:46

Ochłodzenie na rynku pracy. Wzrost zatrudnienia zamarł

Foto: Adobe Stock

Jak podał we wtorek GUS, przeciętne zatrudnienie (tzn. przeliczone na pełne etaty) w sektorze przedsiębiorstw wzrosło we wrześniu o 0,6 proc. rok do roku, po zwyżce o 0,9 proc. w sierpniu i 1,8 proc. w lipcu. To najsłabszy wynik od marca, gdy obowiązywało wiele ograniczeń aktywności ekonomicznej w związku z trzecią falą epidemii Covid-19.

Taki wynik nie jest jednak niespodzianką. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że we wrześniu wzrostu zatrudnienia w ujęciu rok do roku ponownie wyhamował, przede wszystkim za sprawą wyższej niż w poprzednich miesiącach bazy odniesienia (latem 2020 r. na rynku pracy trwało już ożywienie).

Czytaj więcej

Powoli znikają bariery dla kobiecych karier w finansach

W porównaniu do sierpnia, przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało we wrześniu o niespełna 5 tys. etatów, po zniżce o 10 tys. miesiąc wcześniej. To oznacza, że liczba etatów w sektorze przedsiębiorstw ponownie oddaliła się od poziomu sprzed pandemii. W minionym miesiącu wynosiła niespełna 6,35 mln, o niemal 100 tys. mniej niż w lutym 2020 r. (i o 39 tys. mniej niż we wrześniu 2019 r.).

Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej 10 pracownikami, wzrosło we wrześniu 8,7 proc. rok do roku, do 5841 zł brutto, po zwyżce o 9,5 proc. w sierpniu. To wynik bliski przeciętnych szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Rzeczpospolitą”. Pomijając lipiec, gdy wzrost płac był taki jak we wrześniu, niższy był poprzednio w marcu, gdy sytuacja epidemiczna była znacznie gorsza.

Szybki wzrost płac w warunkach niemrawego wzrostu zatrudnienia może wskazywać na to, że przedsiębiorstwa mają problemy ze znalezieniem pracowników. Tak ekonomiści powszechnie interpretowali sierpniowe dane z rynku pracy. Teraz jednak niektórzy oceniają, że słabnąca dynamika zatrudnienia to nie tylko efekt niedoboru pracowników, ale też prawdopodobnie mniejszego na nich zapotrzebowania m.in. w związku z przestojami w niektórych firmach.

Ekonomiści z Alior Banku zwracają uwagę na to, że w sierpniu spadkowi przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw towarzyszył niewielki wzrost liczby pracujących. To oznacza, że zmalał wymiar czasu pracy niektórych pracowników, np. w wyniku przestojów lub zwolnień chorobowych. W ich ocenie podobnie było we wrześniu.

- Ogólny obraz rynku pracy pozostaje umiarkowanie pozytywny, co podkreśla m.in. dalszy spadek stopy bezrobocia: według wstępnych szacunków MRiPS z 5,8 proc. w sierpniu do 5,6, proc. we wrześniu. Rynek pracy obecnie raczej mierzy się z problemami podażowymi niż popytowymi, o czym świadczy m.in. utrzymująca się presja płacowa – napisali analitycy Alior Banku w komentarzu.

Jak podał we wtorek GUS, przeciętne zatrudnienie (tzn. przeliczone na pełne etaty) w sektorze przedsiębiorstw wzrosło we wrześniu o 0,6 proc. rok do roku, po zwyżce o 0,9 proc. w sierpniu i 1,8 proc. w lipcu. To najsłabszy wynik od marca, gdy obowiązywało wiele ograniczeń aktywności ekonomicznej w związku z trzecią falą epidemii Covid-19.

Taki wynik nie jest jednak niespodzianką. Ankietowani przez „Rzeczpospolitą” ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że we wrześniu wzrostu zatrudnienia w ujęciu rok do roku ponownie wyhamował, przede wszystkim za sprawą wyższej niż w poprzednich miesiącach bazy odniesienia (latem 2020 r. na rynku pracy trwało już ożywienie).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Rynek pracy
Najbardziej atrakcyjne branże dla polskich pracowników. Jest nowy lider
Rynek pracy
Coraz więcej ciekawych ofert pracy dla zewnętrznych pracowników
Rynek pracy
Chcemy zarabiać na Zachodzie, ale mieszkając w Polsce
Rynek pracy
Czterdziestolatkowie to najliczniejszy rocznik pracujących
Rynek pracy
Polacy nie boją się zwolnień. Bo wcale nie ma ich tak dużo