Za ubiegły rok z fiskusem rozliczyło się ponad 255 tys. Polaków, którzy pracowali i zarabiali zagranicą. To o niemal 10,5 tys. więcej niż przed rokiem i prawie 100 tys. osób więcej niż za 2010 r. Dochody, jakie polscy podatnicy osiągnęli poza Polską, wzrosły w 2013 r. w porównaniu do 2010 r. o 100 proc. O ile w 2010 r. Polacy, pracując zagranicą, zarobili ok. 6,5 mld zł, to w ubiegłym roku było to już ponad 13,4 mld zł. Najwyższe dochody wykazali w zeznaniach mieszkańcy Mazowsza – 2,25 mld zł, przy czym wobec 2012 r. ich zagraniczne dochody spadły o ponad 0,5 mld zł. Zarobki Mazowszan poza Polską były najwyższe na tle Polski, choć wcale nie tak dużo mieszkańców regionu wyjechało do pracy zagranicę. Liczba zeznań nieznacznie przekroczyła 17,2 tys. Tymczasem Małopolanie, którzy złożyli w urzędach ok. 35 tys. PIT-ów, zarobili niespełna 1,7 mld zł.
Najbardziej wzrosły zagraniczne dochody mieszkańców województwa podkarpackiego – o ponad 350 mln zł w porównaniu z 2012 r. Tam też odnotowano najwyższy skok liczby złożonych zeznań – z 18,3 tys. do blisko 21,2 tys. szt. O prawie połowę za to obniżyły się zarobki z zagranicy mieszkańców Lubelszczyzny – z 600 mln zł do 317 mln zł, choć liczba złożonych zeznań była o 151 egzemplarzy wyższa niż rok wcześniej.
W ocenie Piotra Maksymiuka, doradcy podatkowego Baker&McKenzie, 90 proc. osób rozliczających się z fiskusem z zagranicznych dochodów, to Polacy czasowo przebywający zagranicą, którzy na własną rękę wyjechali, aby dorobić, pracując na zmywaku, albo jako specjaliści. – Są jednak też wśród nich pracownicy, którzy do okresowej pracy, np. w centrali firmy, zostali oddelegowani przez pracodawców – wyjaśnia ekspert.
W jego ocenie coraz większą grupę mogą stanowić osoby pracujące w zagranicznych oddziałach firm. – Sporo polskich przedsiębiorstw otwiera przecież oddziały za granicą i wysyła specjalistów, aby szkolili lokalnych pracowników, tak jak to kiedyś miało miejsce u nas z zachodnimi koncernami – mówi Maksymiuk. – Kupowały one polski zakład, ale menedżment przyjeżdżał z centrali.
Zdaniem Piotra Kalisza, głównego ekonomisty CitiHandlowego, szybszy rozwój gospodarki i poprawa na naszym rynku pracy nie są argumentami za powrotem, zwłaszcza dla osób, które wyjechały indywidualnie. – Duża część osób, które wyjechały i już się poza Polską urządziły, poniosły duże koszty, nie tylko materialne, lecz także emocjonalne związane z taką wyprowadzką – tłumaczy Kalisz. – Decyzja o powrocie związana byłaby z podobnymi, jeśli nie z wyższymi, kosztami, a przecież wraz z poprawą w Polsce polepsza się też stan zachodnich gospodarek.