Pierwszy, to pogoda i pożary w Kalifornii, która jest ich największym producentem w USA, które z kolei są 2. na świecie po Chinach. Druga, ważniejsza, to zapchane porty. Amerykanie skarżą się, że w tej chwili nie mają już miejsca w magazynach. Tylko pod zakładami, w których obiera się i czyści orzechy włoskie pod Sacramento stoją kartony z orzechami o wartości 10 mln dolarów.
Czy zdążą dotrzeć do sklepów przed świętami? Wątpliwe. Na braki dostaw skarżą się już np. Niemcy, dla których orzech włoski w skorupce, to nieodzowny atrybut Bożego Narodzenia. Ale wiadomo, że kłopoty będą w całej Europie, w Ameryce Łacińskiej i Azji, chociaż nie w Chinach.
Tłok w portach, kłopoty z transportem do nich, to największe problemy trapiące dzisiaj rolników z zachodniego wybrzeża USA. A tam właśnie są największe amerykańskie plantacje orzechów i migdałów. Kłopot jest także z regularnością wpływania statków do portów, więc nie wiadomo kiedy towar powinien zostać tam dowieziony. Niektóre z nich np. omijają Oakland, skąd najczęściej są eksportowane orzechy. — Wysyłamy w tej chwili nawet mniej, niż połowę tego, co zazwyczaj o tej porze, bo nie mamy możliwości dostarczenia towaru. Trudno jest się dowiedzieć kiedy konkretny statek zawinie do portu w Oakland — mówi rzecznik Gold River Orchards cytowany przez Bloomberga.
Ale nie są to jedynie problemy Oakland. Bo na to samo skarżą się producenci orzechów, którzy korzystali z Northeast Seaport w Seattle. W Los Angeles i Long Beach statki czekają na redach po kilka tygodni, a potem otrzymują polecenie odcumowania i płynięcia gdzie indziej. Co gorsza, płyną bez ładunku, którego nie było gdzie przyjąć.
Czytaj więcej
tMoczki, makówki, grzybowniczki i fefernuski – tradycyjne specjały urozmaicą wigilię i święta. Nadadzą im szczególnego charakteru.