Wszystko przez walkę największego rynku wieprzowiny na świecie z epidemią ASF. O rozmiarze klęski świadczy tempo spadającej liczebności świń – według chińskiego ministerstwa rolnictwa w maju 2019 r. żyło tam już 23 proc. zwierząt mniej niż przed rokiem. Amerykański Departament Rolnictwa szacuje, że w tym roku chińskie stado świń zmniejszy się o 78 mln sztuk.
Rozpędzający się eksport spowodował silny wzrost cen skupu trzody chlewnej, które od początku roku skoczyły o ponad 40 proc. Ceny w Polsce, podobnie jak w Europie, są najwyższe od trzech lat; w lipcu skupy płaciły 5,71 zł za kg, wobec 4,72 zł przed rokiem. W czerwcu zanotowano lekką korektę, w ślad za spadkami tuczników na niemieckiej giełdzie VEZG, ale specjaliści spodziewają się jesienią kolejnej fali eksportu. Korekta jest efektem ubocznym walki chińskiego rządu z ASF. Na zagrożonych terenach zamknięto wiele farm, z których zdrowe mięso masowo trafiło na rynek. – W Chinach notujemy wzrost spożycia wieprzowiny na jesieni. Szacuję, że do tego czasu ta zwiększona podaż się wyczerpie i najprawdopodobniej będziemy mieli kolejną falę chińskiego importu – mówi Olipra.
Unijny rynek wieprzowiny to system naczyń połączonych: gdy kraje na Zachodzie wysyłają do Chin więcej wieprzowiny, robi się na ich rynku więcej miejsca i tam wchodzą nasi eksporterzy. W efekcie wzrost cen widzimy również nad Wisłą. Jednak ta sytuacja nie będzie trwała wiecznie, bo produkcja wieprzowiny ma strategiczne znaczenie dla Chin. – Pekin pozwoli tylko na taki eksport, jaki będzie potrzebny do modernizacji chińskiej branży wieprzowej – mówi Jacek Strzelecki, ekspert ds. chińskiego rynku rolno-spożywczego. Jak podkreśla, kryzys nie wpłynął tam mocno na ceny, w trzecim tygodniu lipca za 1 kg płacono 25,55 juana, tj. ok. 14 zł. – Nie ma wysokich zwyżek, bo w regionach, gdzie pojawił się ASF, rząd zamroził ceny na rynkach hurtowych na kilka miesięcy – mówi Strzelecki.
Nowe ogniska nad Wisłą
Po krótkim okresie spokoju w Polsce co chwilę wykrywane jest nowe ognisko ASF. W poniedziałek Główny Inspektorat Weterynarii poinformował o dwóch kolejnych. Łącznie jest ich 23. Jedno z ognisk wykryto niepokojąco blisko powiatu żuromińskiego, który ma jedną z największych w Polsce koncentracji produkcji trzody chlewnej.
Problemy z ASF pogłębiają kłopoty samej Inspekcji Weterynaryjnej, która od lat bez sukcesu domaga się podwyżek. Minister w styczniu obiecał na to 40 mln zł, ale weterynarze jeszcze ich na swoich kontach nie zobaczyli. – Nadal nie doszło do wypłaty podwyżek. Termin wprawdzie nie minął, ale widzimy niepokojące sygnały; obecnie trwa planowanie budżetu na przyszły rok, w którym nie widać naszych podwyżek – mówi Sara Meskel, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Inspekcji Weterynaryjnej.
– Z walką z ASF łączy się potężny problem w Inspekcji Weterynaryjnej, narastająca liczba zadań bez pieniędzy za tym idących i krytyczna sytuacja kadrowo-finansowa – mówi Dorota Niedziela, posłanka PO, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Rolnictwa. Zauważa, że od trzech lat rząd nakłada na inspekcję dodatkowe obowiązki, a ta zgłasza zapotrzebowanie nawet na 400–500 etatów lekarzy weterynarii. Jak zauważa, zadziwiające jest, że ASF rozprzestrzenia się wciąż w tych samych województwach, głównie w lubelskim i podlaskim. – Moim zdaniem to wina nieudolności i braku spójnego programu – mówi Niedziela. I wypomina ministrom rolnictwa, że nie znajdują pieniędzy na wsparcie inspekcji. Posłanka PO wytyka, że na walkę z ASF wydano ok. 150 mln zł, a w ciągu dwóch ostatnich lat kolejni ministrowie rolnictwa wydali na nagrody dla podległych sobie instytucji aż 400 mln zł (minister Jurgiel przyznał w 2017 r. na ten cel 170 mln zł, a w 2018 r. minister Ardanowski – 264 mln zł – red.).