Jacek Nizinkiewicz: Femme fatale Andrzeja Dudy

Po sejmowym geście Joanny Lichockiej mnożą się kontrowersje wokół szefowej sztabu Andrzeja Dudy, która staje się obciążeniem dla niego.

Aktualizacja: 28.02.2020 06:20 Publikacja: 26.02.2020 18:52

Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, któr

Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa - powiedziała Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, szefowa kampanii wyborczej Andrzeja Dudy.

Foto: Fotorzepa/ Jakub Czermiński

Wybory prezydenckie miały być dla Andrzeja Dudy czystą formalnością. W PiS liczono, że rozstrzygną się na jego korzyść już w pierwszej turze. Szanse na to są niewielkie. Urzędujący prezydent wciąż prowadzi w sondażach, ale jego przewaga nad konkurentami topnieje.

Prezydencka kampania rozpoczęła się od falstartu. A właściwie całej ich serii. „Amerykańska" konwencja PiS, które wskazało swojego kandydata na prezydenta, nie pokazała niczego poza finansowym przepychem. Nowego otwarcia Dudy nie było. Zamiast tego Sejm przyjął ustawę o dwóch miliardach złotych rekompensaty dla mediów publicznych, po której posłanka PiS Joanna Lichocka triumfalnie pokazała opozycji wulgarny gest. Zachowanie niedoszłej rzeczniczki kampanii będzie dla Dudy problemem, gdyż złożenie podpisu prezydenta pod ustawą będzie oceniane przez pryzmat zachowania Lichockiej. Serial, w którym palec posłanki PiS odgrywa główną rolę, trwa. A że jest społecznie czytelny, może zaszkodzić pierwszemu obywatelowi RP.

Przeczytaj także: Za „środkowy palec” sędzia Nawacki skazał na bezwzględne więzienie

Gdy kwestia zachowania niewygodnej dla PiS posłanki wciąż rozpalała Polaków, pojawiła się kolejna femme fatale prezydenta. Zamiast sukcesów Dudy i jego kampanii głównym tematem politycznym stała się kwestia kierującej nią mecenas Jolanty Turczynowicz-Kieryłło. Mecenas przyćmiła prezydenta. I to nie jest dobra wiadomość dla Dudy. Swoje urzędowanie Turczynowicz-Kieryłło rozpoczęła od słów: „Dowolność korzystania z wolności słowa może prowadzić do zagrożeń, nawet do zagrożeń interesów, które są ważne z perspektywy państwa". Wypowiedź ta, w kontekście planów władzy, która chce zmian w mediach prywatnych, zabrzmiała niczym groźba z obozu Dudy. Teraz pani mecenas musi się tłumaczyć z ugryzienia w 2018 r. mężczyzny, który oskarżył ją o łamanie ciszy wyborczej.

Obóz władzy potyka się o własne nogi i zachowuje się, jakby sabotował kampanię swego kandydata. Istnieje ryzyko, że utrzymanie Turczynowicz-Kieryłło na stanowisku może zaszkodzić Dudzie. Tym bardziej że sprawy z jej przeszłości będą wypływać, co może się skończyć umedialnieniem jej osoby, niczym Mariana Banasia. Co zrobi PiS? Sztab na jakiś czas ściągnie Turczynowicz-Kieryłło z widoku albo odsunie całkowicie, jeśli rozgłos wokół niej zacznie szkodzić Dudzie. Aż dziwne, że tak ważna persona w sztabie prezydenta nie została zweryfikowana i przetestowana retorycznie przez partię.

A kłopotów prezydentowi będzie przybywało, kiedy dojdzie do rozliczenia z obietnic wyborczych i reakcji na najważniejsze bolączki Polaków. Jedno z badań opinii społecznej już wskazało głosami respondentów, że Duda w II turze przegrałby z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Kwestią czasu jest, gdy pojawi się pierwszy sondaż pokazujący, że Duda nie jest faworytem wyborów. Tym bardziej że w osłabianiu pozycji prezydenta PiS dosłownie macza palce.

Może się okazać, że następna „charyzmatyczna kobieta" z obozu PiS zatopi Dudę, bo jego podtapiania właśnie jesteśmy świadkami.

Wybory prezydenckie miały być dla Andrzeja Dudy czystą formalnością. W PiS liczono, że rozstrzygną się na jego korzyść już w pierwszej turze. Szanse na to są niewielkie. Urzędujący prezydent wciąż prowadzi w sondażach, ale jego przewaga nad konkurentami topnieje.

Prezydencka kampania rozpoczęła się od falstartu. A właściwie całej ich serii. „Amerykańska" konwencja PiS, które wskazało swojego kandydata na prezydenta, nie pokazała niczego poza finansowym przepychem. Nowego otwarcia Dudy nie było. Zamiast tego Sejm przyjął ustawę o dwóch miliardach złotych rekompensaty dla mediów publicznych, po której posłanka PiS Joanna Lichocka triumfalnie pokazała opozycji wulgarny gest. Zachowanie niedoszłej rzeczniczki kampanii będzie dla Dudy problemem, gdyż złożenie podpisu prezydenta pod ustawą będzie oceniane przez pryzmat zachowania Lichockiej. Serial, w którym palec posłanki PiS odgrywa główną rolę, trwa. A że jest społecznie czytelny, może zaszkodzić pierwszemu obywatelowi RP.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Pani minister, las się pali
Publicystyka
Jan Parys: Imperializm Rosji to nie czołgi i rakiety, lecz mentalność Rosjan
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Imperialna buta Siergieja Ławrowa w ONZ
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Hezbollah bez liderów, Bliski Wschód bez jasnej przyszłości
Publicystyka
Michał Gulczyński: Kiedy nierówność działa na niekorzyść mężczyzn, Unia Europejska nie widzi problemu