Czy pana zdaniem termin wyborów 10 maja jest do utrzymania?
Moim zdaniem nie jest, przede wszystkim od strony organizacyjnej. Trzeba mieć świadomość, jak wielkie to jest wyzwanie i od czego zależy to, czy sobie z nim poradzimy. Ono się udaje w normalnych warunkach, bo ćwierć miliona ludzi zgłasza się na ochotnika do pracy, która nie jest szczególnie dobrze płatna. W tej sytuacji ta praca będzie związana z wielkim ryzykiem. Trudno sobie wyobrazić, by dla ćwierć miliona ludzi i dla kilkunastu milionów głosujących zawieszać wszystkie te rygory, które są teraz nałożone na społeczeństwo. Nie bardzo widać w tym jakikolwiek sens.
W Bawarii wybory się odbyły.
W Bawarii rozwiązano to w ten sposób, że ponieważ nauczyciele są pracownikami państwowymi, to dostali polecenie służbowe, żeby pojawić się w komisjach. W Polsce jest to niewyobrażalne. Nie ma możliwości, żeby zmusić 250 tys. ludzi do zgłoszenia się do komisji.