W skrzynce narysowanej dla Małego Księcia miał być baranek. Trudno powiedzieć, co jest schowane w tej z etykietą „doktryna Sikorskiego”. Ktoś wyobrazi sobie w niej lwa, inny zobaczy myszkę.
Na razie propozycja „doktryny Sikorskiego” jest zbiorem znaków zapytania, a pod kostiumem „zaostrzenia kursu” wobec Rosji być może kryje się niecierpliwe poszukiwanie wyjścia z koziego rogu, w jakim znalazła się Unia Europejska w relacjach z Władimirem Putinem. A może nowa propozycja jest próbą ustalenia istniejącego status quo pomiędzy Rosją i wspólnotą euroatlantycką? Raczej nie chodzi chyba o radykalny zwrot w europejskiej polityce. To pokaże czas. Tymczasem o nowych ideach w polskiej polityce zagranicznej znów dowiadujemy się dzięki prasie. Pomysł ministra spraw zagranicznych pozostaje zatem oceniać na podstawie jej doniesień.
[srodtytul]Odzyskać pozycję Związku Sowieckiego[/srodtytul]
Cele Rosji są jasne – jeszcze w trakcie francuskiej prezydencji w UE i zmiany administracji w Waszyngtonie odzyskać pozycję, jaką miał ZSRR w klubie decydujących graczy na Ziemi. Wskoczyć na najwyższą polityczną grzędę, zanim inni uświadomią sobie, że dzisiejsza Rosja boryka się z kłopotami, które do tego jej nie upoważniają. A potem, jak za dawnych lat, włączać się w kryzysowe sytuacje na świecie. W Europie poważnie traktować tylko kilku partnerów: Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, i z nimi ustalać sprawy.
Droga do realizacji rosyjskich celów wiedzie poprzez wykorzystanie ropy i gazu jako narzędzia nacisku na sąsiadów. Taktyka Rosji to nieustanne dowodzenie, że nowi członkowie UE i NATO znajdują się w sferze buforowej pomiędzy Rosją i Zachodem, a zatem ich suwerenność może być ograniczona prawem Rosji do weta w najważniejszych sprawach.