Skrzynka Małego Księcia

Nie ma lepszej dla Polski i Europy doktryny, niż żądać od Rosji tylko tego, czego wymagamy od siebie: respektu dla niepodległości sąsiadów, honorowania demokratycznych rządów, integralności ich krajów i powstrzymania się od użycia siły – pisze polityk PiS

Publikacja: 05.12.2008 01:21

Polska polityka wobec Rosji zaczęła się w 2008 roku od pochwał Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Put

Polska polityka wobec Rosji zaczęła się w 2008 roku od pochwał Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina dla nowego rządu w Warszawie, na które zabrakło riposty. Na zdjęciu wizyta premiera i szefa MSZ w Moskwie w lutym tego roku

Foto: PAP

Red

W skrzynce narysowanej dla Małego Księcia miał być baranek. Trudno powiedzieć, co jest schowane w tej z etykietą „doktryna Sikorskiego”. Ktoś wyobrazi sobie w niej lwa, inny zobaczy myszkę.

Na razie propozycja „doktryny Sikorskiego” jest zbiorem znaków zapytania, a pod kostiumem „zaostrzenia kursu” wobec Rosji być może kryje się niecierpliwe poszukiwanie wyjścia z koziego rogu, w jakim znalazła się Unia Europejska w relacjach z Władimirem Putinem. A może nowa propozycja jest próbą ustalenia istniejącego status quo pomiędzy Rosją i wspólnotą euroatlantycką? Raczej nie chodzi chyba o radykalny zwrot w europejskiej polityce. To pokaże czas. Tymczasem o nowych ideach w polskiej polityce zagranicznej znów dowiadujemy się dzięki prasie. Pomysł ministra spraw zagranicznych pozostaje zatem oceniać na podstawie jej doniesień.

[srodtytul]Odzyskać pozycję Związku Sowieckiego[/srodtytul]

Cele Rosji są jasne – jeszcze w trakcie francuskiej prezydencji w UE i zmiany administracji w Waszyngtonie odzyskać pozycję, jaką miał ZSRR w klubie decydujących graczy na Ziemi. Wskoczyć na najwyższą polityczną grzędę, zanim inni uświadomią sobie, że dzisiejsza Rosja boryka się z kłopotami, które do tego jej nie upoważniają. A potem, jak za dawnych lat, włączać się w kryzysowe sytuacje na świecie. W Europie poważnie traktować tylko kilku partnerów: Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, i z nimi ustalać sprawy.

Droga do realizacji rosyjskich celów wiedzie poprzez wykorzystanie ropy i gazu jako narzędzia nacisku na sąsiadów. Taktyka Rosji to nieustanne dowodzenie, że nowi członkowie UE i NATO znajdują się w sferze buforowej pomiędzy Rosją i Zachodem, a zatem ich suwerenność może być ograniczona prawem Rosji do weta w najważniejszych sprawach.

Tego sposobu myślenia dowodzą działania i poglądy rosyjskich polityków na budowę tarczy antyrakietowej. Elementem rosyjskiej taktyki jest również stopniowe odzyskiwanie kontroli nad państwami powstałymi po rozpadzie Związku Sowieckiego i ustanowienie dla nich, za cichą zgodą UE, czegoś w rodzaju „zasady suwerenności wydzielanej przez Moskwę”.

To prawo, podobnie jak w czasach Stalina, w pewnych sytuacjach miałoby dotyczyć nawet ustalania nowych granic. Dowodzą tego sugestie rosyjskich polityków, a także konkretne działania w Gruzji czy próby działań na Krymie. Uzupełnieniem doktryny Putina – Miedwiediewa wydaje się być prawo do interweniowania za granicami kraju w obronie posiadaczy rosyjskich paszportów.

W 2007 roku kanclerz Niemiec Angela Merkel jako szefowa prezydencji w UE próbowała powstrzymywać politykę Rosji. W tym duchu minął szczyt Unia – Rosja w Samarze. Dopiero z czasem, może pod wpływem jakichś perswazji, kanclerz zarzuciła realistyczny ton wobec Rosji.

To jednak prezydencja Francji zapisze się jako czas ustępstw wobec Kremla. W ciągu ostatnich miesięcy odpowiedź Europy dla Moskwy była boleśnie jednoznaczna: przyjmowanie do wiadomości mocarstwowych ambicji Rosji i pudrowanie bezsilności Europy. W tym roku Bruksela wznowiła rozmowy UE – Rosja, zmieniła w Chantymansyjsku na korzystniejsze dla Rosji zasady konstruowania nowej umowy z nią, przyjęła do milczącej wiadomości rozbiór Gruzji i przemilczała zapowiedzi unicestwienia jej legalnego rządu. Nie jest znane żadne ustępstwo Rosji w zamian.

[srodtytul]W głównym nurcie[/srodtytul]

Polska polityka wobec Rosji zaczęła się w 2008 roku od kilkukrotnych pochwał Dmitrija Miedwiediewa i Władimira Putina dla nowego rządu w Warszawie, na które zabrakło riposty. Potem była wizyta premiera Donalda Tuska w Moskwie i zapowiedzi zniesienia przez Rosję ograniczeń handlowych dla polskich produktów.

Moskwa długo nie dotrzymywała zobowiązań, dopiero kilka dni temu formalnie zniosła embargo na produkty roślinne. Realizacja tej decyzji potrwa jeszcze tygodnie.

Kreml zrobił to jednak wyraźnie nie w zamian za zniesienie polskich ograniczeń dotyczących rozmów o wejściu Rosji do OECD i negocjacji nowej umowy UE – Rosja. Polska po agresji Rosji na Gruzję musiała jeszcze dorzucić milczenie w sprawie wznowienia rozmów z Moskwą, choć – co przyznaje sam prezydent Francji Nicolas Sarkozy – Rosja nie wykonała jego planu.

W ubiegłym tygodniu, trzy miesiące po wojnie z Gruzją, UE powróciła do rozmów z Rosją o nowym porozumieniu, pomimo że stare obowiązuje. Polska zaskoczyła obserwatorów poparciem tej decyzji: zostawiła ze sprzeciwem samą Litwę i nie dochowała solidarności z Gruzją. Premier i minister przekonywali, że najważniejsze, by Polska w sprawach polityki zagranicznej, płynęła „z głównym nurtem”, czyli z prądem. Pytanie, czy jest w Europie jakikolwiek inny kraj, w którym politycy odważyliby się w ten sposób motywować swoje strategiczne decyzje.

Tydzień po tej decyzji obserwatorzy zaciekawili się raz jeszcze. Polski minister spraw zagranicznych zgłosił w Waszyngtonie propozycję przyjęcia zasady, że naruszenie terytorium Ukrainy przez Rosję spowoduje reakcję wspólnoty euroatlantyckiej. I tu zaczynają się schody.

[srodtytul]Co jest za groźną doktryną[/srodtytul]

Czyją reakcję i jaką? Na jakiej podstawie formalnej? Czy nie lepiej, by Ukraina po prostu weszła na drogę do NATO i by zamiast ogólnej obietnicy chronił ją artykuł 5? Jaka jest zatem gwarancja, że „doktryna Sikorskiego” nie zostanie odebrana jako gorszy „zamiennik” NATO? A jeśli ta nowa „doktryna” to coś więcej niż art. 5, może ktoś jeszcze oprócz Ukrainy chciałby się pod nią schronić? Czy Sikorski ustalił swój plan z kimś z partnerów, a może w czyimś imieniu go zaprezentował? Co na to Ron Asmus, amerykański ekspert w sprawach relacji transatlantyckich, który był zwolennikiem rozszerzenia NATO?

Może więc propozycję Sikorskiego zbyt pospiesznie okrzyknięto radykalną? Zbyt mało o niej wiemy. Możliwe, że polski minister spraw zagranicznych np., by zbadać reakcję nowej administracji w Waszyngtonie, chwilowo zaostrza ton. Od czasu do czasu dopełnia on przecież radykalne stwierdzenia, którym człowiek gotowy przyklasnąć (konferencja w Monachium w 2006, szczyt NATO w Budapeszcie), działaniami ugodowymi lub brakiem działań. Ostre tony w jego wypowiedziach nader często znienacka ustępują nutom łagodnym.

Czy nie będzie tak i tym razem? Dlaczego pomysł dotyczy tylko Ukrainy? Nie wystarczy chyba ogólne wytłumaczenie, że Rosja plus Ukraina to imperium. Dlaczego propozycja zgłaszana jest kilka dni po faktycznym przyjęciu przez Unię do wiadomości, że Rosja na razie nie ustąpi z Abchazji i Osetii? Czy ktoś nie zrozumie „doktryny” tak, że w Azerbejdżanie, Gruzji, Mołdawii dajemy Rosji wolną rękę? Czy aby za „groźną” doktryną nie skrywa się struchlała myszka-UE, bez pomysłu na to, co dalej? Jakie są gwarancje, że Rosja nie odczyta tego pomysłu w taki sposób: „czerwona linia, której nie wolno przekraczać, zostaje przesunięta”? Czy wreszcie dla Ukrainy naprawdę groźna jest dzisiaj bezpośrednia agresja Rosji lub prowokacja? Czyż nie groźniejsze są inne formy wpływu na jej politykę lub gospodarkę?

Jest jeszcze taka możliwość: minister wie więcej, na przykład, że wszystko, co można uratować w tej chwili, to uchronić Ukrainę przez agresją Rosji. Ale jeśli jest aż tak źle, to czy „doktryna” została skonsultowana z prezydentem Polski, który odpowiada za bezpieczeństwo kraju? A jeśli nie poprą jej inne kraje? Czy klęska takiej publicznie zgłoszonej „doktryny” nie będzie w oczach Kremla oznaczać wolnej ręki dla działań Rosji także na Ukrainie? Jeśli przedstawia się propozycję ostatniej szansy, to trzeba też sobie wyobrazić, co będzie, gdy zostanie ona odrzucona.

Kiedy nie wiadomo, co zrobić z Rosją, najlepiej wystudzić emocje, przypomnieć sobie, że to wspaniały naród z bogatą kulturą, który nie zawsze miewa szczęście do lokatorów Kremla. Następnie powrócić do zasad prawa.

[srodtytul]Częste zmiany nastroju[/srodtytul]

Nie ma lepszej dla Polski i Europy doktryny, niż żądać od Rosji tylko tego, czego wymagamy od siebie: respektu dla niepodległości wszystkich sąsiadów, honorowania wszystkich demokratycznych rządów, całości ich krajów i powstrzymania się od siły. Rację ma Łukasz Warzecha („Rzeczpospolita”,18.11.2008), że Polska powinna być krajem, który zachowuje realizm w ocenie sytuacji na Wschodzie i zaprasza do współpracy tych, którzy nie zamykają oczu na rzeczywistość.

Polska powinna być krajem, który stać na jedność z Litwą i innymi sąsiadami, nawet wbrew opinii premiera Włoch Silvia Berlusconiego czy prezydenta Francji nadających dzisiaj ton głównemu nurtowi UE. Skąd bowiem założenie, że płynąca z prądem głównego nurtu Polska będzie w świecie traktowana poważniej, niż Polska trzeźwo oceniająca to, co każdy widzi gołym okiem, a gazety nazywają „Unią w ukłonie”?

Dobrze, że polski rząd zgłasza pomysły. Dobrze, że mają je polscy ministrowie. Najlepiej jednak, żeby były one dobrze przygotowane. Również częste zmiany nastroju, z tygodnia na tydzień, nie zawsze dobrze świadczą o formie polskiej dyplomacji. Tymczasem najlepiej, byśmy wiedzieli zawczasu, jakie zwierzątko kryje skrzynka – „doktryna Sikorskiego” – zaprezentowana w Waszyngtonie.

[i]Autor jest historykiem, posłem Prawa i Sprawiedliwości. W rządzie Jarosława Kaczyńskiego był wiceministrem spraw zagranicznych[/i]

W skrzynce narysowanej dla Małego Księcia miał być baranek. Trudno powiedzieć, co jest schowane w tej z etykietą „doktryna Sikorskiego”. Ktoś wyobrazi sobie w niej lwa, inny zobaczy myszkę.

Na razie propozycja „doktryny Sikorskiego” jest zbiorem znaków zapytania, a pod kostiumem „zaostrzenia kursu” wobec Rosji być może kryje się niecierpliwe poszukiwanie wyjścia z koziego rogu, w jakim znalazła się Unia Europejska w relacjach z Władimirem Putinem. A może nowa propozycja jest próbą ustalenia istniejącego status quo pomiędzy Rosją i wspólnotą euroatlantycką? Raczej nie chodzi chyba o radykalny zwrot w europejskiej polityce. To pokaże czas. Tymczasem o nowych ideach w polskiej polityce zagranicznej znów dowiadujemy się dzięki prasie. Pomysł ministra spraw zagranicznych pozostaje zatem oceniać na podstawie jej doniesień.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości