W wieku 95 lat zmarła wczoraj w Waszyngtonie Zofia Korbońska, działaczka niepodległościowa, żona, a zarazem najbliższa współpracowniczka Stefana Korbońskiego, jednego z najważniejszych polskich polityków z czasów II wojny światowej.
Zawsze nieco w cieniu słynnego męża, ale też zawsze razem z nim. Kiedy w 1941 roku Stefan Korboński został szefem Kierownictwa Walki Cywilnej AK, Zofia zaczęła organizować tajną radiostację. Długo potem nazywano ją telegrafistką z Powstania Warszawskiego. Bo w powstaniu też walczyła. – Mówiono o niej wtedy piękna Zosia, bo była naprawdę piękną kobietą – wspomina Roman
Rybicki, prezes Fundacji imienia Stefana Korbońskiego w Warszawie.
W czerwcu 1945 roku wraz z mężem (który po aresztowanym przez Sowietów Stanisławie Jankowskim przejął funkcję delegata rządu RP na kraj) została aresztowana przez NKWD. Zwolniono ją – podobnie jak małżonka – po utworzeniu przez Bieruta Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. W 1947 roku, kiedy Korbońskiemu ponownie zagroziło aresztowanie przez UB, a represje ze strony komunistycznych władz się nasiłały, uciekła z nim do Szwecji. Korbońscy osiedlili się w Stanach Zjednoczonych. Zofia zaczęła aktywnie działać w środowiskach polonijnych, pracowała też w rozgłośni radiowej Głos Ameryki.
Korboński był jednym z tych polityków emigracyjnych, wobec których cenzura PRL bezwzględnie egzekwowała całkowity zakaz wymieniania nazwiska. Po jego śmierci w 1989 roku Zofia postanowiła ocalić pamięć po nim. Założyła Fundację im. Stefana Korbońskiego. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył ją Krzyżem Wielkim Orderu Polonia Restituta.