W rozmowie Roberta Mazurka z dyrektorem Greenpeace Polska - Maciejem Muskatem czytamy m.in. o stanowisku ekologów wobec rurociągu Nord Stream, współpracy z rosyjskim Gazpromem oraz źródłach finansowania protestu.
Jeśli ktoś twierdzi, że Gazprom ma jakikolwiek wpływ na politykę Greenpeace, to po prostu kłamie, a w sieci można znaleźć wszystko - mówi Muskat. - Gazprom chce ograniczyć wydobycie gazu łupkowego w Polsce ze względu na swoje interesy ekonomiczne, a my troszczymy się o środowisko. To fundamentalna różnica. (…) Zarzuty, że Greenpeace kolaboruje ze służbami rosyjskimi, nie są mi obce, bo kiedy zaczynamy mówić w Rosji o tamtejszych wyciekach ropy, to słyszymy, że nasłało nas CIA. Zajęliśmy krytyczne stanowisko wobec rurociągu, ale nie prowadzimy w tej sprawie żadnej akcji przede wszystkim dlatego, że naszym zdaniem największym zagrożeniem dla Bałtyku jest odławianie zbyt dużej ilości ryb. I tym się zajmujemy. (…) Po prostu, kiedy patrzymy na Rosję, to bardziej niż jej inwestycje bałtyckie interesuje nas to, co dzieje się na dalekiej północy, gdzie zdarzają się wielkie wycieki ropy.
Kto finansuje więc radykalne akcje ekologów i czy Greenpeace jest niezależny?
Nasz statut zabrania nam przyjmowania pieniędzy z budżetu. Mamy na świecie trzy miliony darczyńców takich jak pan czy ja... Istniejemy 40 lat i gdyby miały tu miejsce nieprzejrzystości, to wyszłyby na jaw. Kiedy w Polsce chcemy przyjąć jakieś pieniądze od fundacji zagranicznej, to musimy mieć na to zgodę Greenpeace International i z kraju pochodzenia. A dodatkowo podpisujemy klauzulę, że fundacja nie może wpływać na nasz program, może tylko sfinansować nasze działania, jeśli je popiera - czytamy w „Plusie Minusie”?.