Od początku roku studenci korzystają ze zwiększonych, 51-procentowych ulg na przejazdy kolejowe. Uchwalona ostatnio reforma szkolnictwa wyższego przyznała identyczne uprawnienia doktorantom. Oczywiście ulga chwyciła. Z danych firmy Intercity wynika, że w związku z wejściem w życie nowego zakresu ulg ustawowych w styczniu 2011 roku łącznie kwota dotacji, jakie spółka otrzymuje z tego tytułu, wzrosła w stosunku do ubiegłego roku o 44 proc. Liczba biletów jednorazowych i miesięcznych osób uprawnionych do 51-procentowej ulgi ustawowej wzrosła zaś w ciągu dwóch miesięcy ok. 15 – 20 procent. Ile to kosztuje podatnika, Intercity natomiast nie ujawnia. W uzasadnieniu do ustawy okołobudżetowej można odnaleźć informację, że przewidywany roczny koszt zmian w ulgach dla budżetu wyniesie 75 milionów złotych. Kwota nie jest porażająca, ale zawsze warto pytać, czy wydawanie pieniędzy podatnika ma sens. Otóż naszym zdaniem w tym przypadku nie.
Wyrównanie szans?
Studenckie zniżki podniesiono i rozszerzono na doktorantów, mimo że rok wcześniej PO były takim pomysłom przeciwne. „W ocenie rządu system ustawowych ulg przejazdowych, już obecnie nadmiernie rozbudowany, powinien zmierzać do jego uproszczenia, poprawy czytelności i w efekcie do ochrony interesów państwa (...), nie zaś do rozszerzania zakresu obowiązujących ulg" – głosiło stanowisko Rady Ministrów w połowie 2009 roku. Dodajmy, że różnego typu ulgi przejazdowe kosztują budżet ok. 1 miliarda zł rocznie.
Czym kierowali się politycy, zmieniając zdanie? – Konieczność ponoszenia wysokich opłat za dojazdy do uczelni i z powrotem stanowi dodatkowe ograniczenie w dostępie do usług edukacyjnych – argumentowało po roku Ministerstwo Finansów, nie wspominając, rzecz jasna, że ulgi obiecał w kampanii wyborczej kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta. Socjalny charakter tego rozwiązania podkreślali także studenci opowiadający się za podwyższeniem poziomu ulg. Jak twierdzili, mają one służyć wyrównywaniu szans młodzieży w dostępie do edukacji. Czy jednak dostępna dla wszystkich w równym stopniu ulga jest do tego właściwym środkiem?
Prawdopodobnie większość spośród około 350 milionów złotych, jakie państwo wyda w 2011 roku na studenckie ulgi, trafi do osób dobrze sytuowanych, które mogą sobie pozwolić na częstsze podróże. To podaje w wątpliwość nie tylko trafność tego narzędzia jako środka służącego wyrównywaniu szans, ale rodzi pytania o jego społeczną zasadność w ogóle.
Wymieniona kwota stanowi prawie 25 proc. sumy przekazanej uczelniom w 2010 roku na pomoc materialną dla studentów. Adresując wspomniane środki do osób pobierających stypendia socjalne, można by zwiększyć ich wysokość o połowę! To byłoby rzeczywiste, a nie pozorne wyrównywanie szans.