Decyzja Władimira Putina o powrocie na stanowisko prezydenta skłania do pytania, w jakim stopniu może się zmienić rosyjska polityka zagraniczna. Doświadczenie prezydentury Dmitrija Miedwiediewa pokazało, że istotna jest nie tyle osoba prezydenta, ile kontekst międzynarodowy. Czy tak będzie również tym razem?
Ofensywa uśmiechu
W pierwszych miesiącach po objęciu urzędu przez Miedwiediewa w maju 2008 roku niewiele wskazywało na to, aby ostra linia „zadekretowana" przez jego poprzednika Władimira Putina miała się zmienić. W skrajnej formie potwierdziła to wojna z Gruzją i uznanie niepodległości Abchazji i Osetii Południowej, które do tego czasu większość ekspertów uznawała za krok nieracjonalny, a co za tym idzie, mało prawdopodobny.
W listopadzie 2008 roku nowy prezydent USA został powitany przez Miedwiediewa zapowiedzią rozmieszczenia rakiet typu Iskander w obwodzie kaliningradzkim w przypadku ulokowania przez Waszyngton elementów tarczy przeciwrakietowej w Europie Środkowej. Dynamiczne odrodzenie rosyjskiej mocarstwowości sugerowało, że Kreml staje się jednym z liderów świata niezachodniego i poważnym wyzwaniem (jeśli nie zagrożeniem) dla Zachodu.
Jednak rok 2009 przyniósł korektę rosyjskiej polityki zagranicznej. Moskwa zaczęła prezentować się jako wartościowy partner Zachodu, a jej relacje zewnętrzne zostały zdominowane przez „ofensywę uśmiechu". Od Stanów Zjednoczonych przez Norwegię po Polskę – Moskwa zdawała się konstruktywnie rozwiązywać spory polityczne, terytorialne i historyczne. Błędem byłoby przypisywanie tych zmian wyłącznie Miedwiediewowi, chociaż firmował on zmianę stosunku Kremla do kwestii wewnętrznych i międzynarodowych, określoną mianem modernizacji. Jednak brak wyraźnego sprzeciwu wobec tej polityki wskazuje, że była ona efektem szerszych uzgodnień i odzwierciedlała przemiany w sposobie myślenia dużej części elity.
Pojawiły się pytania, jak dalece sięgała ta korekta i jakie były jej głębsze przyczyny, tj. w jakim stopniu Rosja rzeczywiście chciała dokonać przewartościowania dotychczasowego sposobu funkcjonowania w ładzie pozimnowojennym. Czyżby liderzy rosyjscy postanowili pójść w ślady przywódców ChRL, którzy dokładają starań, aby przekonać społeczność międzynarodową (a zwłaszcza jej zachodni trzon), że wzrost ich potęgi nie doprowadzi do kolejnej rywalizacji na miarę zimnej wojny, a porządek międzynarodowy będzie się zmieniał w sposób ewolucyjny? Czy polityka tandemu, firmowana przez Miedwiediewa, miała się stać rosyjskim odpowiednikiem chińskiego „pokojowego wzrostu"?