Historyk zauważa, że po odzyskaniu niepodległości pracownicy wywiadu współtworzyli nowe Wojsko Polskie.
Pracujących w nim żołnierzy nie prześwietlono nawet pobieżnie, jak w przypadku byłych funkcjonariuszy SB, aplikujących do pracy w UOP. Druga, zupełnie niesamowita kwestia to fakt, że w latach 1989-2003 WSI funkcjonowały nie na mocy ustawy, ale rozporządzenia ministra obrony narodowej. Nie było więc tak naprawdę żadnych regulacji pracy tajnych służb, dzięki czemu doszło do autonomizacji ich działalności.
W latach 80. wojskowi zdominowali instytucje państwowe, i kiedy na Kremlu zapadła decyzja o przeprowadzeniu polskiej pieriestrojki w postaci Okrągłego Stołu, ludzie wojska, w tym przede wszystkim tajne służby miękko wylądowały w nowej rzeczywistości. Wiele źródeł, które cytuję w swojej książce, pokazuje, że proces ten był konsultowany z gen. Jaruzelskim i jego ludźmi.
Pełną kontrolę nad budową armii III RP mieli ludzie dawnego reżimu. Tajne służby PRL, które w jakimś sensie były sercem LWP, miały monopol na tworzenie wywiadu wojskowego. Zresztą cała plejada szefów WSI wywodziła się z kadry oficerskiej dawnych służb, które szkoliły się w ZSRR. Wielu z nich zwerbował sowiecki wywiad lub też zebrał na ich temat szereg kompromitujących materiałów, które już w okresie wolnej Polski starano się wykorzystać w pracy operacyjnej służb Federacji Rosyjskiej. Przeciwnicy likwidacji tych służb powinni to wreszcie zrozumieć.