Uważam, że rolą polskiej kinematografii powinno być opowiadanie naszych historii. Przecież nikt tego za nas nie zrobi. Dobrze się dzieje, gdy takie dzieła są zauważane za granicą, dostają nagrody - bo to świetna promocja i filmu, i naszego kraju. Ale najważniejsza jest więź z widzem.
I przyznaje, że wsparcie PISF dla takich produkcji to "zamierzona polityka", bo:
Przez wiele lat w Polsce właściwie nie powstawały filmy historyczne. Dlatego przyjęliśmy od samego początku - a ja kieruję PISF od 2005 r. - że trzeba tę sytuację zmienić. Choć ciągle przychodzi nam to z różnym skutkiem. Bardzo ubolewam, że do dziś nie udało nam się wyprodukować filmu o Powstaniu Warszawskim.
Ale jest scenariusz filmu "Miasto" Jana Komasy - a PISF właśnie mu przyznał dofinansowanie w wysokości 6 mln zł.
I liczę, że na wiosnę wreszcie ruszą do niego zdjęcia - choć i tak uważam, że to późno, liczyłam, że zdjęcia zaczną się przynajmniej rok wcześniej. Ale generalnie cieszę się, że udało nam się namówić środowisko filmowe do zajęcia się tematyką historyczną, bo ta dziedzina była bardzo zaniedbana. Wiadomo, że takie filmy kosztują więcej, poza tym przez lata wielu kwestii celowo nie poruszano, na przykład tematu zbrodni w Jedwabnem.