Agnieszka Odorowicz: Liczę, że wiosną ruszą zdjęcia do "Miasta" Jana Komasy

Dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej zdradza, że najbardziej czeka na nowy film o Powstaniu Warszawskim

Publikacja: 06.01.2012 12:21

Agnieszka Odorowicz: Liczę, że wiosną ruszą zdjęcia do "Miasta" Jana Komasy

Foto: W Sieci Opinii

Uważam, że rolą polskiej kinematografii powinno być opowiadanie naszych historii. Przecież nikt tego za nas nie zrobi. Dobrze się dzieje, gdy takie dzieła są zauważane za granicą, dostają nagrody - bo to świetna promocja i filmu, i naszego kraju. Ale najważniejsza jest więź z widzem.

I przyznaje, że wsparcie PISF dla takich produkcji to "zamierzona polityka", bo:

Przez wiele lat w Polsce właściwie nie powstawały filmy historyczne. Dlatego przyjęliśmy od samego początku - a ja kieruję PISF od 2005 r. - że trzeba tę sytuację zmienić. Choć ciągle przychodzi nam to z różnym skutkiem. Bardzo ubolewam, że do dziś nie udało nam się wyprodukować filmu o Powstaniu Warszawskim.

Ale jest scenariusz filmu "Miasto" Jana Komasy - a PISF właśnie mu przyznał dofinansowanie w wysokości 6 mln zł. 

I liczę, że na wiosnę wreszcie ruszą do niego zdjęcia - choć i tak uważam, że to późno, liczyłam, że zdjęcia zaczną się przynajmniej rok wcześniej. Ale generalnie cieszę się, że udało nam się namówić środowisko filmowe do zajęcia się tematyką historyczną, bo ta dziedzina była bardzo zaniedbana. Wiadomo, że takie filmy kosztują więcej, poza tym przez lata wielu kwestii celowo nie poruszano, na przykład tematu zbrodni w Jedwabnem.

Pytana o to, że "1920. Bitwę warszawską" zrobił i nestor i " skończyła się klapą" – odparła:

To był projekt filmu na bardzo ważny temat - polskiego wielkiego sukcesu militarnego i politycznego. Do tego realizowanego nowocześnie - w 3D. Do kin poszło 1,5 mln widzów.

I wskazała też, że na tym rola PISF się nie kończy. Wspiera debiutantów i twórców próbujących zrobić swój drugi film. Odorowicz wskazuje też na ewolucję, jaką przeszedł język kina:

Dziś wszystko musi być szybsze, pokazane w sposób bardzo wyrazisty. Młodzież reżyserska całkowicie inaczej komunikuje się z widzem niż starzy mistrzowie. Dziś podczas montażu filmu myśli się przede wszystkim o tym, jak można go jeszcze bardziej skrócić, zagęścić fabułę. Właśnie to sprawia, że współczesne produkcje są bardzo mocne, "Róża" czy "Dom zły" - poprzedni film Smarzowskiego - są na to świetnym przykładem. Ale mamy też twórców, na przykład Andrzeja Jakimowskiego, tworzących dzieła niemal neoromantyczne, filmy delikatne, jak ognia unikające współczesnego tempa, dosłowności. 

Odorowicz dodaje:

Ten nowy język to nie tylko forma, to także środek wyrazu, który pomaga przekonać widza do filmu. Bo kino musi być przede wszystkim wiarygodne. Sztucznie powymyślane historie, niepogłębione postacie to gwarancja tego, że film jest nieudany. W kinie trzeba bowiem pokazywać ludzi prawdziwych.

Uważam, że rolą polskiej kinematografii powinno być opowiadanie naszych historii. Przecież nikt tego za nas nie zrobi. Dobrze się dzieje, gdy takie dzieła są zauważane za granicą, dostają nagrody - bo to świetna promocja i filmu, i naszego kraju. Ale najważniejsza jest więź z widzem.

I przyznaje, że wsparcie PISF dla takich produkcji to "zamierzona polityka", bo:

Pozostało 87% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości