Przykro patrzeć, jak związek zawodowy o pięknej nazwie "Solidarność" niszczy swój historyczny legat, angażując się w doraźną, brutalną politykę, która nie ma nic wspólnego ani z artykulacją zbiorowych interesów ludzi pracy, ani - tym bardziej - ze znaczeniem słowa solidarność.
Środa proponuje:
Związek zawodowy prowadzony przez przewodniczącego Dudę powinien się zastanowić czy nie przemianować swojej nazwy na "Zawiść", "Nienawiść" lub "Solidarność z PiS". Bo nagromadzenie agresji przed Sejmem w dniu głosowania nad przedłużeniem wieku emerytalnego, tudzież wyraźne sympatie polityczne, doskonale pokazywały, że najwyższa pora to zrobić.
Według publicystki protesty "Solidarności" zawsze wyglądają podobnie:
"Solidarność" od dłuższego czasu jest związkiem partyjno-religijno-radykalnie roszczeniowym. A do tego sprofesjonalizowanym do banału. Żadnej spontaniczności, żadnej wiarygodności. Przygotowane autokary przywiozą związkowców i ich rodziny na wycieczkę do Warszawy, potem następuje wesoły przemarsz przez stolicę oraz - w punkcie kulminacyjnym - odegranie spektaklu, którego celem jest: (1) zintegrowanie radykalnej prawicy, (2) przyciągnięcie mediów (część jest umówiona wcześniej, ważne jest też, by "ważni" dziennikarze mieli czas na prowokację i jej sfilmowanie, co nie tylko upamiętni szlachetność zdarzenia, ale również wywoła poczucie pokrzywdzenia); (3) pokazanie "robotniczej" siły (kamienie, palone opony, blokada, wyzwiska). Gdy "dniówka" zbliża się ku końcowi (około 17 godz.), uczestnicy eventu rozchodzą się do autokarów, bo czas na powrót do domu, kolację i opowieści dla najbliższych i mediów.