Nie żałuję. Nie będę ukrywał, że nie sądziłem, iż w Białym Domu znajdzie się osoba, która przygotowuje dla prezydenta przemówienie, w sposób tak nieprofesjonalny i nieodpowiedzialny.
Tego, że gdy był pan ministrem, i zaczęliśmy razem walczyć z określeniem „polskie obozy", też pan nie żałuje?
To jest część naszego życia. Z troską i niepokojem myślę o tym, że pokolenie, które urodziło się 20 lat po wojnie, dzisiaj ma 50 lat, a co dopiero mówić o ludziach, którzy mają lat 30. Zupełnie inaczej odbierają to, co w Polsce działo się w czasie niemieckiej okupacji. Dla nich to historia zapamiętana z podręczników. Jeśli my nie będziemy bez przerwy przypominać o tym, jaka była prawda o II wojnie światowej, to nikt tego za nas nie zrobi. Niemcy w swoim czasie zadbali o to, żeby przymiotnik „niemiecki"zniknął ze sformułowań związanych z II wojną. Pojawił się na to miejsce skrót „nazi". Wiele osób nie wie, co znaczy. Myślą, że to jakiś skrót, jacyś przybysze z innej planety.
Nie jest to identyfikowane z żadnym państwem?
Jak słusznie powiedział prof. Norman Davies, Polska nie uczestniczyła w debacie o zbrodniach II wojny, bo była po drugiej stronie żelaznej kurtyny. Jeśli to brać pod uwagę, to dużo osiągnęliśmy, gdy staliśmy się częścią świata demokratycznego. Nie trzeba sobie jednak robić złudzeń: tego typu sprawy nigdy nie będą załatwione raz na zawsze. Wymagają one nieustannego wysiłku. Łudzą się ci, którzy sądzą, że wystarczy powołać osobę odpowiedzialną za wizerunek Polski, albo powierzyć ten mandat MSZ. Potrzebna jest i osoba, i mandat, ale jest to zadanie wszystkich polskich instytucji i wszystkich dorosłych obywateli. Wszyscy musimy dbać o ten wizerunek. I tam, gdzie to możliwe, reagować. Środki masowego przekazu mają szczególną odpowiedzialność, ponieważ powielają stereotypy. Ludzie aktywni i szanowani w sferze wielkiej prasy, radia, telewizji, mają swoich przyjaciół za granicą. Taki prywatny kontakt i prywatne oddziaływanie mają nieporównanie większe znaczenie niż pisanie pism przez pierwszego, drugiego i trzeciego sekretarza ambasady czy posyłanie listu ambasadora do redakcji gazety, która zamieszcza go na 36. stronie w lewym dolnym rogu.
Po wypowiedzi Obamy o „polskich obozach" te prywatne kontakty pewnie są uruchamiane...
Zareagowaliśmy w ciągu niecałych dwóch godzin, uzyskaliśmy dwa oświadczenia Białego Domu, i to jest więcej niż sukces. Nie spodziewałem się że nasze telefony będą miały taki niemal natychmiastowy efekt.
Teraz czekamy na odpowiedź prezydenta Obamy?
Tak.
Adam Daniel Rotfeld, były minister spraw zagranicznych, we wtorek odebrał z rąk Baracka Obamy Medal Wolności USA przyznany pośmiertnie Janowi Karskiemu