Monika Olejnik: Zamachy bombowe Niesiołowski ma już za sobą

Gwiazda TVN walczy z „mową nienawiści” z subtelnością analogiczną do tej, którą „w walce o pokój” przejawiali krasnoarmieńcy

Publikacja: 23.11.2012 12:21

Monika Olejnik na koncercie Kayah.

Monika Olejnik na koncercie Kayah.

Foto: Fotorzepa, Michał Warda Mic Michał Warda

Monika Olejnik na wyborcza.pl pisze:

Jedni drugich oskarżają o mowę nienawiści. Donald Tusk mówi: "To nie jest pytanie, czy zastrzelić Tuska, tylko jak. Jeśli ktoś miałby temperament i czuł się patriotą, jeśli uwierzy Kaczyńskiemu, że w Polsce rządzą zabójcy, to ja się nie dziwię, że w ten sposób niektórzy reagują (...) i z całą pewnością, żeby tych zjawisk nie było, Jarosław Kaczyński powinien odwołać swoje słowa. Nic dziwnego, że ludzie wypisują takie rzeczy, jak słyszą od swojego lidera o zamachach, zbrodniach, właściwie trudno się dziwić".

Kaczyński nie dziwi się i odpowiada Tuskowi: na razie jedynym zabitym w tej wojnie polsko-polskiej był działacz Prawa i Sprawiedliwości.

Prezes PiS powiedział dziennikarzom, że ciągle dostaje groźby, poważne groźby, że jest do odstrzału.

Jak widać, Jarosław Kaczyński i Donald Tusk nie przestają do siebie strzelać.

Olejnik, jak ostatnio tak wielu, wyraża troskę o język i zarazem sama beztrosko używa poetyki „strzelania” między liderami. Słowa ładne lub brzydkie, ciepłe czy zimne. Ochoczo zaczernia portal gazety Adama Michnika swoim „lubię to!” „nie lubię tego!” w nieco bardziej rozwiniętej formie. Jest coś jeszcze o czym najwyraźniej zdaje się nie pamiętać wzorzec dziennikarza III RP – słowa mają jeszcze jeden walor, stanowiący ich kwintesencję – treść. I choć bardzo dobrze, że groźby karalne wobec kogokolwiek podlegają penalizacji, to jednak nie sposób nie przypomnieć, że sąd wnikliwie bada czy słowo zostało rzucone na wiatr lecz czy stanowi realne zagrożenie. Olejnik temidą nie jest, więc oczu jej nie musi przysłaniać taki drobiazg.

I jest jeszcze coś o wiele bardziej istotnego. Olejnik wymienia z wyraźną nonszalancją, przywołanie przez Kaczyńskiego postaci ofiar skazanego mordercy Ryszarda Cyby. Czyni to z taką dezynwolturą, na jednym oddechu, jakby to była postaci z drugiego planu jakiejś makabrycznej kreskówki, w której śmierć jest kwestią umowną i  nie powinna zaburzyć żywych barw płynnej narracji.

Tymczasem to była śmierć zupełnie realnego człowieka, syna swoich rodziców, ojca dzieci, które zostały z jego obecności ograbione. Człowieka żyjącego śród nas, dzielącego z nami trudy niełatwego życia. To była zbrodnia, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Zbrodnia, która stała się faktem. To słowo musi mieć swoje znaczenie, a nie być rzucane na wiatr. Bo śmierć jest zupełnie zero-jedynkowa. Ta prawda jest fundamentem prawdziwego znaczenia słów. Bez niej dyskutowanie o języku zamienia się w pustosłowie.  Olejnik pisze:

Nicponia ukarzą, ale dlaczego nikt nie karze Stefana Niesiołowskiego, który – jak mówi prezes Kaczyński – zionie codziennie nienawiścią do PiS. Może dlatego, że Stefan Niesiołowski – owszem – chce, żeby PiS zniknął ze sceny politycznej, ale za pomocą kartki wyborczej. Zamachy bombowe Niesiołowski ma już za sobą. Siedział zresztą za to kilka lat w więzieniu za czasów PRL.

Zdaje się, że tym ustępem Stefan Niesiołowski otrzymał od Moniki Olejnik carte blanche, albo inną bumaszkę, by nie rzec: papiery o barwie wiadomej. No bo, po pierwsze, Niesiołowski wyrok już odsiedział (swoista powaga rzeczy osądzonej?). Po drugie, można go zwolnić, gdyż nastąpiła resocjalizacja. Niesiołowski się poprawił – mógłby wysadzić Kaczyńskiego niczym pomnik Lenina, a teraz chce "tylko by zniknął ze sceny politycznej" (swoją drogą ile można się mścić za to, że nie dostał miejsca na liście PiS?). Po trzecie wreszcie – może i Niesiołowski zionie, ale to tylko słowa (a przecież nie zionie siarką), a one nie mają znaczenia. Który czytelnik „Gazety Wyborczej” zauważy, że implicite autorytet sam sobie przeczy?

Monika Olejnik z konsekwencję, godną lepszej sprawy, wykazuje natomiast w czym innym:

Jarosław Kaczyński nie odwołuje swoich słów o tym, że dokonano zbrodni i morderstwa na 96 osobach, no bo po co. Od kilku lat miesza ludziom w głowach (…) Nikt tak nie podzielił Polski, nawet komunizm, jak Jarosław Kaczyński – mówi Marian Opania, któremu zaproponowano rolę Lecha Kaczyńskiego. Odmówił reżyserowi Antoniemu Krauzemu, który ma zamiar nakręcić film „Smoleńsk”, nie chce brać udziału w teoriach zamachowych. Każdy ma prawo do kręcenia filmu i do własnej wersji wydarzeń.

A kto zagra Brunona K., który szykował inny zamach?

Może Cezary Gmyz, słynny łowca przecieków? Czy zamach był realny, rozstrzygnie sąd, na razie jedynym sukcesem ABW i prokuratury jest to, że nie było przecieku. A to pewnie tylko dlatego, że redaktora Gmyza zwolniono z „Rzeczpospolitej”, bo gdyby w niej był, to pierwsi o tej akcji zapewne przeczytaliby czytelnicy.

Swoją drogą to ciekawe, że dziennikarka w konkluzji stawia zarzuty „Rzeczpospolitej”, za to, że wykonuje swoją pracę. Cóż może dlatego, że ostatnią wielką aferę jaką ujawniły jej łamy była ta, która działa się w gabinecie jej naczelnego? A i tak dziennikarskie śledztwo zajęło jej pół roku…

I to jest jedyny związek jaki udaje się wychwycić w całym powyższym poplątaniu wszystkiego ze wszystkim z którego wynika… nic. Może jest i w tym metoda? Taka, która nie boi się pozwu o zniesławienie. Jak sama twierdzi „każdy ma prawo do kręcenia”. Ukradł czy jego okradli – w każdym razie był zamieszany w kradzież. Olejnik łączy tu wszystko: zamachy, rolę społeczną z rolą w filmie, jednego Kaczyńskiego z niedoszłym odtwórcą roli nieżyjącego drugiego… Ważne, że nazwisk wystrzeliwanych niczym karabin maszynowy nie przekręca.

I trzeba się nad tym wszystkim zadumać. Może szkoda, że Monika Olejnik przed publikacją nie przeczytała swoje tekstu raz jeszcze. Może odczyty jej detektorów, tak wyczulone na innych, skierowane na nią samą by ją zaskoczyły?

No chyba, że i te wyniki gdzieś są, w jakimś pancernym sejfie, objęte tajemnicą państwową?

Monika Olejnik na wyborcza.pl pisze:

Jedni drugich oskarżają o mowę nienawiści. Donald Tusk mówi: "To nie jest pytanie, czy zastrzelić Tuska, tylko jak. Jeśli ktoś miałby temperament i czuł się patriotą, jeśli uwierzy Kaczyńskiemu, że w Polsce rządzą zabójcy, to ja się nie dziwię, że w ten sposób niektórzy reagują (...) i z całą pewnością, żeby tych zjawisk nie było, Jarosław Kaczyński powinien odwołać swoje słowa. Nic dziwnego, że ludzie wypisują takie rzeczy, jak słyszą od swojego lidera o zamachach, zbrodniach, właściwie trudno się dziwić".

Pozostało 90% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości