Kolejny europejski szczyt zakończył się fiaskiem - brak porozumienia w sprawie nowego budżetu UE spędza sen z powiek wielu komentatorom. Marek Siwiec analizuje przebieg rozmów:
Europejscy politycy przyzwyczaili nas, że nie rozstrzyga się spraw na jednym szczycie. Każdy problem negocjują na kilku spotkania. I każde z tych spotkań nazywają szczytem ostatniej szansy. To ma swoje uzasadnienie?
Marek Siwiec, europoseł: Te ostatnie, decydujące szczyty stały się już tradycją. Mnogość unijnych spotkań, zarówno szefów państw i rządów oraz tych ministerialnych, zaczyna męczyć europejską opinię publiczną. Szczególnie, jeśli dyskutowany jest budżet. Do tego dochodzą zerwane rozmowy, weta. Pojawiają się kłótnie, przeciąganie liny. Więc tak. Rozmowy są bardzo ciężkie i stąd te odsuwanie decyzji w czasie.
Do tego są prowadzone nocą.
Tak to prawda, jest to już potwierdzone naukowo. Obliczyli to specjaliści z Brytyjskiego Towarzystwa Snu. Okazuje się, że statystycznie szczyty zazwyczaj kończą się około 4 albo 5 nad ranem. Mamy więc do czynienia już z elementem pewnej procedury.