Rząd potrzebował pięciu dni, żeby odnieść się do wystąpienia prezesa PiS z debaty nad wotum nieufności wobec rządu. Być może zresztą zajęłoby mu to więcej czasu, gdyby nie fakt, że dziennikarze już od poniedziałku przyciskali na Twitterze rzecznika rządu w tej sprawie. Niektóre media ochrzciły to sprostowanie akcją „północ”, bo dokument – odpowiedź na główne zarzuty prezesa PiS skierowane do rządu – umieszczono na stronie internetowej Kancelarii Premiera tuż przed północą. Zawiera sprostowania oczywistych błędów zawartych w wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, ale też polemikę prowadzoną wedle zasady: a pan jest łysy.
Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, dlaczego prezes PiS mówił o 87 tys. wybudowanych w 2012 roku mieszkań, skoro dane GUS mówią o 152 tys. mieszkań oddanych do użytku. Nic dziwnego, że rząd skwapliwie wytknął to przekłamanie i pochwalił się, że robi co może, by utrzymać ten poziom budownictwa, m.in. oferując dopłaty w ramach programu „Mieszkanie dla młodych”. Autorzy dokumentu zapomnieli wspomnieć, że ten program ruszy dopiero w 2014 roku, poprzedni program „Rodzina na swoim” wygasł w 2012 roku, a w 2013 roku budownictwo mieszkaniowe pozostaje bez wsparcia państwa, co grozi poważnym tąpnięciem branży.
Faktem jest, że prezes PiS pomylił się od 0,2 procenta, mówiąc o stopie bezrobocia. Podwyższył ten wskaźnik do 14,6 proc., a faktycznie w lutym stopa bezrobocia wyniosła według GUS 14,4 proc. Zarazem jednak Kaczyński zarzucił rządowi, że nie wykorzystuje pieniędzy z Funduszu Pracy, żeby walczyć z bezrobociem. A rząd na to, że jedynym sposobem na walkę z bezrobociem jest utrzymanie wzrostu gospodarczego. Jakkolwiek by patrzeć, bezrobocie urosło w czasach rządów PO-PSL pomimo utrzymywanego wzrostu gospodarczego. W dokumencie można też przeczytać, że według Eurostatu bezrobocie wynosi 10,6 proc. Ale autorzy nie wspominają, że w połowie 2008 roku bezrobocie w Polsce wg Eurostatu wynosiło 6,7 proc, a więc tak czy inaczej znacznie wzrosło i można by spróbować je ograniczać również korzystając z Funduszu Pracy.
Kaczyński krytykował rząd za łatanie dziury budżetowej środkami z Funduszu Rezerwy Demograficznej, na co rząd odparł, że „pobieranie środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej nie stanowi zagrożenia dla wypłacalności świadczeń z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych”.
Nie zmienia to jednak faktu, że rząd zabrał z tej rezerwy od 2010 roku ponad 14 mld złotych, a w tym roku planuje zabrać kolejne 2,5 mld. A są to pieniądze, które miały zasilić FUS wówczas, gdy sytuacja demograficzna stanie się dramatyczna, bo liczba osób w wieku produkcyjnym nie będzie w stanie utrzymać rzesz emerytów. Ten etap jest dopiero przed nami.