Za Pawlaka takiej niesubordynacji nie było

Janusz Piechociński będzie się dziś tłumaczył z głosowania mało znanych ludowców przeciw ministrowi transportu.

Publikacja: 07.04.2013 21:08

Eliza Olczyk

Eliza Olczyk

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

- Musimy porozmawiać o tym, czy PSL gwarantuje większość w koalicji – mówił premier Donald Tusk po piątkowym głosowaniu w sprawie odwołania Sławomira Nowaka ze stanowiska ministra transportu.

Po raz pierwszy w historii pięcioletniej współpracy między PO a PSL trzech ludowców zagłosowało za odwołaniem członka koalicyjnego rządu. Jeden podobno przez pomyłkę, a dwóch – Jarosław Górczyński i Piotr Walkowski – z premedytacją.

Dla koalicji to spory problem, bo ma nad opozycją zaledwie pięć głosów przewagi. Nic dziwnego, że premier się sroży. Jego słowa zabrzmiały jak groźba – jeżeli PSL większości nie gwarantuje, to może czas zmienić koalicjanta na bardziej zdyscyplinowanego.

Może to mało fair porównywać nowego lidera, który kieruje partią od niespełna pięciu miesięcy z poprzednikiem rządzącym Stronnictwem nieprzerwanie pięć lat, ale po tej historii narzuca się jedna konkluzja – za Pawlaka byłoby to niemożliwe. I to zarówno gdy chodzi o zachowanie posłów PSL, jak i niewypowiedziane groźby Donalda Tuska.

Za Pawlaka wszyscy wiedzieli, jaki jest wspólny interes partii i go realizowali. Poprzedni lider był mistrzem gry psychologicznej. Dobrze wiedział, że niepopularne decyzje trzeba przeprowadzić tak, aby odpowiedzialność za nie nie spadła na PSL albo przynajmniej jak najmniej obciążyła ludowców. Dlatego zawsze odgrywany był teatr. Pawlak srożył się, organizował konferencje prasowe, wypuszczał do komentowania Eugeniusza Kłopotka, który ogłaszał, że tak dalej być nie może. A później, gdy szef Stronnictwa uzyskiwał, co chciał, wszystko wracało do normy. Tak było przy ustawie podwyższającej wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn do 67 lat. Ludowcom reforma nie była nie w smak. Wykonywali najrozmaitsze łamańce byle tylko cokolwiek ugrać, choćby pozornie, i móc wytłumaczyć wyborcom, że tylko dzięki PSL ustawa została złagodzona.

Piechociński tego nie potrafi. Okazuje się, że strategiczne głosowanie w PSL nie jest dopięte na ostatni guzik. Bo w klubie nikt nie wiedział, że Górczyński i Walkowski zagłosują za odwołaniem ministra. A jest to zaledwie grono 29 osób, więc nie trudno z każdym porozmawiać i mieć wszystko pod kontrolą. Warto też dodać, że obaj posłowie na kongresie byli zwolennikami Piechocińskiego. Dlaczego teraz postanowili postawić go w tak trudnej sytuacji wobec premiera? Być może uznali, że mogą sobie pozwolić na taką demonstrację, bo Piechociński ma wobec nich dług wdzięczności. Tak czy inaczej wyszło fatalnie.

Ale za Pawlaka niemożliwa byłaby również tak ostra reprymenda pod adresem PSL ze strony premiera. Szef rządu nie raz musiał gasić pożary w koalicji, ale nigdy nie stawiał otwarcie pytania, czy PSL jest w stanie zapewnić rządowi większość. Prowokowanie spekulacji o możliwej zmianie koalicjanta nie jest na rękę rządowi, ale przede wszystkim stawia pod znakiem zapytania pozycję ludowców w rządzie. Tusk liczył się z Pawlakiem i nie pozwalał sobie na takie gierki. Czyżby z Piechocińskim nie musiał się aż tak liczyć?

- Musimy porozmawiać o tym, czy PSL gwarantuje większość w koalicji – mówił premier Donald Tusk po piątkowym głosowaniu w sprawie odwołania Sławomira Nowaka ze stanowiska ministra transportu.

Po raz pierwszy w historii pięcioletniej współpracy między PO a PSL trzech ludowców zagłosowało za odwołaniem członka koalicyjnego rządu. Jeden podobno przez pomyłkę, a dwóch – Jarosław Górczyński i Piotr Walkowski – z premedytacją.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem