Choć w Naczelnym Komitecie Wykonawczym partii przeważają ludzie nowego prezesa, to i tak Rada Naczelna decyduje między kongresami o najważniejszych sprawach partii. Może nawet odwołać lidera i wybrać nowego. W sobotę Rada Naczelna PSL zawiesiła decyzję NKW o rozwiązaniu dolnośląskich struktur Stronnictwa i nakazała mu do 15 lipca jeszcze raz rozpatrzyć tę sprawę. W opinii Rady – a jak podkreślił Stanisław Żelichowski, wiceszef partii, była ona jednomyślna – decyzja NKW mogła być niezgodna ze statutem partii.
Sobotnia decyzja Rady Naczelnej jest elementem walki Waldemara Pawlaka o odzyskanie władzy w partii. W PSL można usłyszeć, że Pawlak i jego ludzie nie pogodzili się z decyzją ubiegłorocznego kongresu i zrobią wszystko, by zmienić jego decyzję, a sam Piechociński ułatwia im sprawę, popełniając kolejne błędy.
I rzeczywiście historia z dolnośląskim PSL posłużyła do takiej rozgrywki. NKW po rekomendacji Piechocińskiego rozwiązało tamtejsze struktury pod pretekstem, że władze zostały wybrane niezgodnie ze statutem. Rzucono też na szalę argument, iż nieustające walki wewnątrzpartyjne uniemożliwiają tamtejszej organizacji normalną działalność. Z kolei dolnośląskie władze PSL zarzuciły NKW, że jego decyzja była niestatutowa, i żądały jej unieważnienia. Przy okazji tamtejsi działacze grozili, choć nieformalnie, że mogą unieważnić kongres, bo skoro ich organizacja została wybrana ze złamaniem statutu, a walnie wsparła Piechocińskiego, to wynik kongresu stoi pod znakiem zapytania. Pretensje dolnośląskich działaczy otwarcie wsparł Pawlak, który przed posiedzeniem Rady Naczelnej mówił w radiowej Trójce, że działacze z Dolnego Śląska rozsądnie postawili sprawę.
– Skoro ich struktury zostały rozwiązane, to wyniki kongresu są co najmniej niepewne – stwierdził ekslider. I dodał, że niewykluczone, iż trzeba będzie kongres powtórzyć.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że Pawlak chciał, by Rada Naczelna głosowała nad unieważnieniem decyzji NKW, bo w ten sposób policzyłby, ilu ma w niej zwolenników. Ale Jarosław Kalinowski, przewodniczący Rady, nie dopuścił do tego głosowania i bardzo możliwe, że ocalił skórę prezesowi.