Bitwa warszawska, czyli cud militarny stał się cudem duchowym

Cud nad Wisłą ciągle trwa - pisze Tomasz Łysiak z "Gazety Polskiej"

Publikacja: 15.08.2013 15:38

Bitwa warszawska, czyli cud militarny stał się cudem duchowym

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski Adam Burakowski

Przeglądając dzisiejszą "Gazetę Polską Codziennie" można natknąć się na bardzo niecodzienny tekst. Chodzi o esejTomasza Łysiaka pt. "Cud nad Wisłą ciągle trwa". Jaka jest jego treść - można się mniej więcej spodziewać - ale absolutnie niezwykły jest zupełnie "niedzisiejszy", piękny, ładny i niesłychanie naiwny sposób, w jaki autor opowiada o doniosłości tego wydarzenia i wpływie, jakie Bitwa Warszawska wywarła na niego samego i innych.

Wystarczy przeczytać choćby ten fragment:

Historia w trakcie wojny biegnie często niezbadanymi drogami, a wynik starć jest równie nieprzewidywalny, co los okrętu miotanego przez fale. Tym bardziej warto o tym myśleć dzisiaj, gdy tak łatwo rzuca się ostre słowa wobec tych naszych bohaterów z przeszłości, którzy wierząc w wygraną, ponosili porażkę. Jak w roku 1863, kiedy wisiała nad nami rosyjska potęga, lecz myśmy nieulękle rzucali jej wyzwanie. Albo jak w 1944 r., gdy tuż nad Wisłą stali nowi bolszewicy. A cóżby to było, gdyby manewr znad Wieprza się nie powiódł – gdyby zbyt słabymi siłami broniona Warszawa padła łupem Tuchaczewskiego? Gdyby nic z niej nie zostało, jeno popiół i zgliszcza? Czyż w takim wypadku nie można by szukać znamion obłędu u Marszałka? Jednak wygrał. Zwyciężył. Obronił Polskę i cywilizowany świat.

Niezwykła jest też obrona dobrego imienia Marszałka i osobiste wyznanie autora

Dzisiaj obrzuca się Marszałka kalumniami, przypisuje mu domniemane morderstwa (casus Zagórskiego) i usiłuje udowodnić „ciche przyzwolenie" na bezprawne działania tzw. otoczenia. Dlaczego sam czuję się wstrząśnięty, gdy czytam takie rzeczy? Podobnie jak wtedy, gdy dowiaduję się o „obłędzie" dowódców Armii Krajowej? Być może dlatego, że kiedyś, kiedy byłem jeszcze kilkunastoletnim chłopcem, dostałem od mojego Taty książkę. To był „Mały piłsudczyk" Tadeusza Nittmana. Cudowna, patriotyczna opowieść o Polsce, o walce o niepodległość i polskim honorze. Wydana przed wojną. Na okładce był profil Marszałka, wpisany, wrysowany w polskiego orła w taki sposób, że skrzydło stapiało się z wąsatym obliczem Dziadka. Tę książkę czytałem z wypiekami na twarzy, może nawet większymi niż wtedy, gdy po nocach ślęczałem nad „Winnetou" albo „Trzema muszkieterami"

Jakie znaczenie miała ta bitwa? Autor odpowiada:

Przypuszczam, że znało ją wielu Powstańców Warszawskich. Na niej uczyli się kochać, z niej dowiadywali się, co znaczy łapać za karabin i walczyć z wrogiem. Po prostu. I być może dlatego tak mi blisko do tych, którzy z biało-czerwoną opaską na rękawach przebiegali przez warszawską ulicę, gdy wokół jęczały szwabskie pociski. W tym sensie, sam – dzięki Marszałkowi Piłsudskiemu – przeżyłem „cud nad Wisłą". (...)

Bo ten cud militarny jest w istocie cudem duchowym. Wychował nas. Dał nam dumę. Dał nam pewność, że możemy zwyciężać. Dlatego trzeba stwierdzić, że „cud nad Wisłą" to nie było tylko wojskowe zwycięstwo, które ma swój obecny sens jeno w podręcznikach historii czy uroczystych obchodach. Ten cud ciągle się dokonuje. Ciągle trwa.

I aż chce się wierzyć, że to prawda.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości