Merkel szkodzi Europie

Angela Merkel raz działa jak socjaldemokratka, innym razem prezentuje poglądy liberalne, a jeszcze innym bliskie zagorzałym zwolennikom ochrony środowiska. To jest cała tajemnica jej sukcesu – twierdzi autorka biografii kanclerz Niemiec w rozmowie z Piotrem Jendroszczykiem.

Publikacja: 03.10.2013 02:00

Gertrud Höhler, Matka Chrzestna, Zysk i S-ka, 2013

Gertrud Höhler, Matka Chrzestna, Zysk i S-ka, 2013

Foto: Rzeczpospolita

Na okładce polskiego wydania biografii pani autorstwa „Matka chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy" widnieje zdjęcie Donalda Tuska w pokorze całującego dłoń pani kanclerz. Na obwolucie to samo zdjęcie wraz ze sceną z kadru filmu „Ojciec chrzestny", na którym całowany w rękę Don Corleone przyjmuje hołd jednego z mafiosów. Można odnieść wrażenie, że polski premier jest podwładnym kanclerz Niemiec.

Prof. Gertrud Höhler:

Nie mam z tym nic wspólnego. To sprawa wydawnictwa. Opublikowane zdjęcie pochodzi z „Bild Zeitung", który dwa lata temu w taki sposób przedstawił Angelę Merkel wraz z ironicznym podpisem: „Die gute Patin Europas" (Dobra matka chrzestna Europy). Nie sugerowałam się „Bildem", wybierając tytuł mojej książki. Nie piszę w niej o Donaldzie Tusku i nie widzę paraleli pomiędzy premierem Polski a kanclerz Niemiec.

Jeżeli Niemcy chcą być narodem szanowanym, to musi zmienić się nasz stosunek do krajów południa Europy. Poniżanie w ten sposób innej kultury jest nie do przyjęcia

Pani biografia Angeli Merkel jest jednym wielkim aktem oskarżenia pod adresem najbardziej lubianej postaci w Niemczech. W pani oczach kanclerz Niemiec jest wilczycą, przywódczynią stada, z którego brutalnie wyeliminowała swych konkurentów. Nazywa ją pani przywódczynią stada „osobników zdezintegrowanych", a system Merkel opierać się ma na „ sługusach i lemingach". W całej biografii nie ma ani jednego dobrego słowa o Merkel.

Bo tak właśnie jest, jeżeli spojrzeć na nią bezstronnie. Opisuję Merkel taką, jaka jest. Po niedawnych wyborach, gdy dzięki niej jej partia uzyskała takie poparcie, jakiego nie miała od niemal 20 lat, wydawać by się mogło, że taka krytyka jest niesprawiedliwa czy nieuprawniona. Ale wystarczy spojrzeć na tragiczny los FDP, partii liberalnej, która była partnerem koalicji rządowej. Została wyeliminowana ze sceny politycznej za sprawą Angeli Merkel, która nie dopuściła do realizacji ani jednego punktu porozumienia koalicyjnego zapisanego na życzenie FDP, np. uporządkowania systemu podatkowego. To było celowe działanie, aby pozbawić koalicjanta bazy politycznej. Czy to nie mówi wiele o Merkel? Guido Westerwelle (szef niemieckiego MSZ i były przewodniczący FDP – przyp. red.) zapewniał mnie, że za późno spostrzegł, do czego to prowadzi.

Nie ma też pani wątpliwości, że Merkel jest zagrożeniem dla niemieckiej demokracji.

Właśnie tak. Doskonałym przykładem nierespektowania ducha konstytucji i wszelkich wartości jest tzw. zmiana energetyczna (Energiewende). Po katastrofie w Fukuszimie Merkel przeforsowała decyzję o rezygnacji Niemiec z energii atomowej. Stało się to bez udziału parlamentu, wyłącznie pod wpływem jej emocji. To nie ma nic wspólnego z gospodarką rynkową, to jest niedopuszczalna ingerencja państwa w działalność gospodarczą, a biorąc pod uwagę straty firm energetycznych – równoznaczna z nacjonalizacją. To jest wprowadzenie gospodarki planowej sprzecznej z naszym systemem społeczno-politycznym, to obciążanie podatkami obywateli, którzy ponoszą koszty nieprzemyślanego zwrotu w polityce energetycznej. Merkel stworzyła własny system polegający na manipulowaniu otoczeniem. Niejednokrotnie wywierała presję na elektorów w czasie wyborów trzech prezydentów RFN. To nie ma nic wspólnego z demokracją. Zmusiła różnymi metodami najlepszych niemieckich polityków i ekonomistów, np. Friedricha Merza, byłego szefa frakcji CDU/CSU, do pożegnania się z polityką. CDU odczuwa tę stratę do dzisiaj.

Ale odsądzana przez panią od czci i wiary Angela Merkel zdobyła właśnie mandat na dalsze cztery lata rządów. I to po ośmiu latach sprawowania władzy.

To nie jest zasługa Merkel. To efekt odważnych reform jej poprzednika, kanclerza Gerharda Schrödera. Zapłacił za to utratą władzy. Wszyscy są zgodni, że udział Merkel w gospodarczym sukcesie Niemiec jest znikomy. To populistka, która wsłuchuje się w głosy społeczeństwa i robi tylko to, czego chce jego zdezorientowana większość. W ostatnich wyborach bynajmniej nie zwyciężyła CDU, lecz jednoosobowo Angela Merkel. To ona stała się symbolem partii.

Merkel jest pierwszą kobietą w gabinecie kanclerskim, pochodzi z byłej NRD, nie ma dzieci i jest rozwódką. Na pierwszy rzut oka nie pasuje do wizerunku swego chrześcijańsko-demokratycznego ugrupowania. Mimo to odniosła oszałamiający sukces. To chyba musi pani przyznać.

Przypomina kierowcę doświadczalnego kierującego prototypem pojazdu no name, no shape, no label. Rozpoczęła życie polityczne bez zbędnego bagażu i bez zahamowań. Nie ma żadnego systemu wartości, co widać na przykładzie jej stosunku do własnej chrześcijańsko-demokratycznej partii. Nie ma z nią ideologicznej więzi. Raz działa jak socjaldemokratka, innym razem prezentuje poglądy liberalne, a jeszcze innym bliskie zagorzałym zwolennikom ochrony środowiska. Tak wygląda w jej przekonaniu wolność od ideologii w erze postpolityki. To jest cała tajemnica jej sukcesu. To pozwoliło jej zdobyć przestrzeń polityczną, początkowo w swej partii, a potem na szczeblu federacji.

Dwie trzecie obywateli stoi murem za panią kanclerz? Nie dostrzegają rzeczy, które pani opisuje?

Naród jest w stanie hipnozy i jest znacznie bardziej zajęty swym spokojnym snem niż tym, co się wokół niego dzieje. Dotyczy to zwłaszcza spraw europejskich. Na skutek polityki Merkel niszczy się całe narody, narzucając im niegodne warunki wychodzenia z kryzysu. Niemcy są wprowadzani w błąd i w imię spokoju nie zadają sobie niewygodnych pytań. Powodzi im się dobrze i nie chcą nic słyszeć o losie tych, którym dzieje się źle. Do czasu. Jak utrzymuje dziennik „Handelsbtatt", era Merkel skończy się krachem w chwili, gdy Niemcom zacznie się nieco gorzej powodzić. To jedna strona medalu. Popularność Merkel jest także wynikiem tego, że pani kanclerz nie polaryzuje, ona unika kontrowersji, często chowa głowę w piasek i przeczekuje ważne wydarzenia. Nie ma też żadnych skandali z jej osobistym udziałem.

Pani książka nie ma w Niemczech dobrych recenzji. Zarzuca się jej jednostronność w przedstawieniu faktów i tendencyjne wyciąganie wniosków. Nie były nią zainteresowane niemieckie wydawnictwa. Wydała ją pani w Szwajcarii.

Niemcy mają skłonność do posłuszeństwa wobec autorytetów. Książka cieszy się jednak popularnością czytelników. Zwalczają ją niemieckie media. Mam z nimi złe doświadczenia. Zgodziłam się na spotkanie z redaktorami „Spiegla", którzy po rozmowie ze mną napisali obraźliwy tekst pod moim adresem. Było to ich wstępne założenie. Jestem przekonana, że chodziło o wyciszenie konkurencji, bo w gruncie rzeczy to, co ja piszę, znaleźć można także w „Spieglu " i całej niemieckiej prasie.

Niemieckie media mają do pani pretensje, że formułuje pani daleko idące wnioski, oskarżając Merkel o wszelkie zło i sięganie po metody sprawowania władzy, które przecież są powszechnie stosowane we współczesnej polityce.

Merkel jest unikatem. Nie ma takiej drugiej postaci, która sprawowałaby władzę w sposób opisany przeze mnie. Jej polityczne losy to droga pozbywania się wszelkich zobowiązań, wartości. Jej sposób traktowania norm etycznych czy prawnych sprowadza się do milczenia. Tak jakby ich nie było. Jest prawdziwą matką chrzestną, co nie znaczy, że stoi na czele mafii. Jest tylko doskonałą manipulatorką.

Magazyn „Forbes" już po raz trzeci uznał Angelę Merkel za najpotężniejszą kobietę świata. Jak wiele innych prestiżowych pism w ostatnich latach. Jak pani to wyjaśni?

Merkel jest przeceniana na scenie międzynarodowej. A to dlatego, że stoi na czele rządu najpotężniejszego gospodarczo państwa Europy. Jest znana z tego, że nie zdradza swych celów, przekonań i planów. To skłania do przypuszczeń, że jest wielkim strategiem przygotowującym gotowe rozwiązania dla Niemiec i Europy. Ale tak nie jest. Jeżeli Niemcy chcą być narodem szanowanym, to musi zmienić się nasz stosunek do krajów południa Europy. Poniżanie w ten sposób innej kultury jest nie do przyjęcia.

Poniżanie?

Dokładnie tak. Polityka Berlina sprowadza się do jednego słowa: Spardiktat, czyli dyktat oszczędności narzucanych państwom zagrożonym. Właściwe byłoby zaoferowanie tym krajom mieszanki składającej się z porozumień finansowych, mechanizmów kontroli i wsparcia szczególnie dla młodzieży i stworzenie przesłanek rozwoju gospodarki. Angela Merkel niczego takiego nie chce.

Ale większość Niemców też nie chce, by Merkel zmieniła politykę w tym względzie. Mimo to w czasie kampanii minister finansów oświadczył, że konieczny będzie trzeci pakiet pomocowy dla Grecji, z udziałem niemieckich pieniędzy i gwarancji. Czy nie jest to wyraz empatii dla Greków?

Być może, ale pakiety pomocowe nie uratują Grecji. Konieczne jest odejście od polityki dyktatury oszczędności. Spardiktat jest postrzegany w Europie jako produkt Angeli Merkel. Ona jest autorem tego programu i ponosi za niego pełną odpowiedzialność.

Jakie są pani zdaniem motywy takiego działania? Może Merkel jest przekonana, że jest to jedyne rozwiązanie w sferze gospodarczej – jak sama mówi – nieposiadające alternatywy? A może taki dyktat służy po prostu umocnieniu politycznego przywództwa Niemiec w Europie?

Nie jestem pewna, jakie są jej cele. Mogę tylko skonstatować, że nie ma pojęcia o finansach i gospodarce. Wystarczy posłuchać, co mówi na temat niemieckiej strategii George Soros, aby upewnić się w moich tezach. Jest rzeczą znaną, że w miarę umacniania władzy rośnie apetyt polityków. Nie ma powodów przypuszczać, aby Angela Merkel była od tego wolna. Nie mam żadnych złudzeń co do tego, że zmierza ona do uzyskania tak silnej pozycji w Europie, która umożliwi jej kierowanie strukturami europejskimi, tak jak to czyni dzisiaj w Niemczech, manipulując parlamentem.

A co na to Paryż i inne stolice?

Jeżeli z przyzwolenia Niemiec Francois Hollande miałby odgrywać rolę najbliższego sojusznika Merkel, to czemu nie miałby współpracować z panią kanclerz. Prezydent Francji marzy o ustanowieniu w Europie takiego tandemu. Jednak pozycja Francji słabnie wraz z pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Z drugiej strony wbrew pobieżnym ocenom niemieckiej gospodarki RFN ma poważne kłopoty związane z dezindustrializacją kraju, ucieczką wielkich przedsiębiorstw czy złą sytuacją przemysłu chemicznego. Potęga Niemiec nie jest dana raz na zawsze. Merkel ją osłabia swymi działaniami na rzecz ograniczania gospodarki rynkowej i wprowadzania gospodarki planowej.

Co wobec tego radzi pani Polsce w obliczu groźby niemieckiej niemieckiej hegemonii w Europie?

Dziękujcie niebiosom, że Polska nie jest w strefie euro. Podkreślajcie, że jesteście państwem rozwijającym się w solidnym tempie, dumnym narodem, który osiągnął niewiarygodnie dużo w tak krótkim czasie.

Wygląda na to, że partnerem w koalicyjnym rządzie Merkel będą socjaldemokraci z SPD, którzy domagają się zmiany polityki europejskiej w tym uwspólnotowienia długów państw zagrożonych. Czy polityka Berlina się zmieni?

Jestem przekonana, że wcześniej czy później dojdzie do uwspólnotowienia długów w postaci euroobligacji czy innych podobnych mechanizmów. Merkel się na to zgodzi w imię swego pragmatyzmu i konieczności podążania z duchem czasu. Nie zmieni się jednak mentalność zwycięzcy, która cechuje nie tylko Angelę Merkel, ale też wielu polityków. Będzie to najgorsza spuścizna czasów Merkel. SPD jest za słaba, aby doprowadzić do zasadniczej zmiany myślenia.

Prof. dr Gertrud Höhler jest literaturoznawczynią i germanistką zajmującą się od lat polityką i problematyką sprawiedliwości społecznej w warunkach współczesnych systemów gospodarczych. Była doradczynią szefa Deutsche Bank, sprawowała podobną funkcję w koncernie Volkswagena. Jest autorką kilku książek o tematyce społecznej i gospodarczej

Na okładce polskiego wydania biografii pani autorstwa „Matka chrzestna. Jak Angela Merkel przebudowuje Niemcy" widnieje zdjęcie Donalda Tuska w pokorze całującego dłoń pani kanclerz. Na obwolucie to samo zdjęcie wraz ze sceną z kadru filmu „Ojciec chrzestny", na którym całowany w rękę Don Corleone przyjmuje hołd jednego z mafiosów. Można odnieść wrażenie, że polski premier jest podwładnym kanclerz Niemiec.

Prof. Gertrud Höhler:

Pozostało 96% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości