Pragmatyzm ludowców

Z dużej chmury mały deszcz – to przysłowie najlepiej oddaje sytuację w koalicyjnym Polskim Stronnictwie Ludowym po sobotniej Radzie Naczelnej.

Publikacja: 13.10.2013 20:13

Pragmatyzm ludowców

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Przed tym posiedzeniem w partii panowały burzliwe nastroje.

Pojawiały się ukryte groźby o odwołaniu Janusza Piechocińskiego z funkcji prezesa. A ostatecznie wszystko rozeszło się po kościach. Tylko duszna atmosfera pozostała.

Trudno powiedzieć, co przeważyło u ludowców – czy niechęć do kolejnej zmiany po niespełna roku, czy mądrość ludowa mówiąca, że nie zmienia się koni podczas przeprawy przez rzekę, a lidera podczas kampanii wyborczej.

Możliwe zresztą, że cała gadanina o odwołaniu prezesa miała na celu wyłącznie wywarcie na niego presji, żeby bardziej liczył się z wewnątrzpartyjną opozycją.

Bo przecież pretensje do niego nie znikły: o to, że poparcie nie wzrosło, jak obiecywał, że PSL nie zdobyło nowych wyborców, że partia mniej się liczy w koalicji niż dawniej, a nowy prezes tak samo jak stary nie ma dość czasu dla działaczy terenowych.

Stanisław Żelichowski otwarcie mówił jeszcze przed posiedzeniem Rady Naczelnej, że część wybor- ców PSL ciągle uważa, iż prezesem partii jest Waldemar Pawlak, bo obecny lider jest mało rozpoznawalny mimo prawie roku kierowania partią.

Piechociński nie mógł sobie odmówić nawiązania do pogłosek o narastającym niezadowoleniu.

W wystąpieniu otwierającym posiedzenie Rady Naczelnej, w części otwartej dla mediów, odesłał wszystkich krytyków do ciężkiej pracy, mówiąc, że to jest najlepsza droga do odzyskania utraconych wpływów.

Widać było jednak, że jego słowa nie wywarły na zebranych większego wrażenia. Co więcej, w momencie gdy prezes mówił o specjalnych strefach ekonomicznych, mało kto go słuchał.

Działacze pogrążeni byli w rozmowach, co w partiach rzadko się zdarza podczas wystąpień liderów.

Wszystko jednak wskazuje na to, że Janusz Piechociński dotrwa na stanowisku prezesa partii do majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego.

A ponieważ plan jest taki, by wszystkie znane postaci PSL w tych wyborach uczestniczyły, to nie jest wykluczone, że uzyskany wynik będzie nawet lepszy od tego z 2009 roku i w ten sposób Piechociński uchroni się od dymisji.

Gdyby jednak nawet Polskiemu Stronnictwu Ludowemu powinęła się noga, zdobyłoby mniej mandatów niż w poprzednich wyborach, a w konsekwencji działacze odwołaliby Piechocińskiego, to i tak będzie on mógł powiedzieć, że zrealizowany został jego własny scenariusz.

Sam bowiem na kongresie sprzed roku mówił, że prezesem zamierza być jedynie dwa lata, a później odda władzę w partii młodym.

A ponieważ na jego następcę typowany jest minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, to rzeczywiście byłaby to realizacja kongresowych zapowiedzi prezesa. Nawet jeżeli Kosiniak-Kamysz nie jest tym młodym, którego Piechociński miał na myśli, składając swoją deklarację, a dwa lata zostaną skrócone do półtora roku.

Przed tym posiedzeniem w partii panowały burzliwe nastroje.

Pojawiały się ukryte groźby o odwołaniu Janusza Piechocińskiego z funkcji prezesa. A ostatecznie wszystko rozeszło się po kościach. Tylko duszna atmosfera pozostała.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości