David Cameron coraz dalej przesuwa granice antyimigracyjne. Najpierw stwierdził, że otwarcie się Wlk. Brytanii na imigrantów „było błędem". Teraz chce blokować wypłatę zasiłków dzieciom rodziców pracujących na Wyspach, których potomstwo tam nie mieszka. Ta retoryka niewiele ma wspólnego z faktami, zdrowym rozsądkiem i interesami samych Brytyjczyków. Bardziej im zaszkodzi, niż pomoże. Co jednak ważniejsze z naszego punktu widzenia, nam może pomóc. Wciąż bezrefleksyjnie pozbywamy się tego, co najcenniejsze, czyli ludzi. Jeśli ten proces, w wyniku narastającej retoryki niechęci do obcych zostanie zatrzymany, będzie to dla nas zysk. Choć musimy się zatroszczyć, by nasz kraj stał się znośniejszy do życia. Zwłaszcza dla młodych ludzi.

Z wszelkich dostępnych badań wynika, że to kraje przyjmujące, a zwłaszcza Wlk. Brytania, wygrywają na tym, że przybywają tam imigranci. Traci Polska. Wystarczy przywołać zaledwie kilka danych, by przekonać się, jak bardzo krzywdzące jest oskarżanie przyjezdnych o żerowanie na gospodarce Albionu. University College London opublikował pod koniec ubiegłego roku raport, z którego wynika, że imigranci, którzy przybyli na Wyspy po 2000 r., płacą o 34 proc. więcej do budżetu, niż z niego otrzymują. Także Komisja Europejska w październikowym raporcie uznała tzw. turystykę zasiłkową bardziej za wymysł polityków niż fakt. London School of Economics wykazuje, że tam, gdzie osiedlają się imigranci, mniej jest włamań, rozbojów, kradzieży samochodów. Imigranci, z których ponad 30 proc. ma wyższe wykształcenie, zdecydowanie odmładzają też Wsypy. Oficjalne dane potwierdzają ponadto, że dzięki nim tamtejsza gospodarka rozwija się o ok. 10 proc. szybciej. Office for Budget Responsibility wylicza z kolei, że dzięki imigrantom w 2062 r. dług publiczny Wlk. Brytanii wyniesie 50 proc. PKB, a nie 90 proc.

To, co jest zyskiem dla kraju przyjmującego, oznacza stratę dla tego, który eksportuje do niego wykształconą, przedsiębiorczą i młodą siłę roboczą. Cameron musi zdawać sobie z tego sprawę. Mimo tego brnie. To tym bardziej dziwne, że musi też wiedzieć, iż trudno jest w jakikolwiek inny sposób niż obowiązujący obecnie, uregulować zasadę wypłaty świadczeń na dzieci. „Podążają" one za miejscem zatrudnienia rodzica. Ta zasada jest prosta – tam, gdzie pracujesz, tam masz prawo do zasiłków. Dotyczy to oczywiście tak samo Brytyjczyków pracujących poza Wyspami – w krajach UE, Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcarii. Takie są zasady tzw. koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego w UE.

Brytyjskie zniechęcanie kolejnych imigrantów do przyjazdów leży tak naprawdę w naszym interesie. Oczywiście formalnie, jak robi to nasz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, powinniśmy wykazywać absurdy brytyjskich pomysłów. Jednak w tej retoryce nie powinniśmy nadmiernie eksponować naszego oburzenia. Im więcej naszych rodaków wróci nad Wisłę, tym lepiej. Im mniej ludzi stąd wyjedzie, tym mniejsza strata. Osobną kwestią jest oczywiście takie urządzenie naszego kraju, by ludzie z niego nie uciekali.