Reklama

Bronił Stalina, broni Putina

Lewicowy publicysta "Guardiana" serwuje argumenty prosto z rosyjskiej propagandy

Aktualizacja: 06.03.2014 14:08 Publikacja: 06.03.2014 12:05

Prezydent Rosji Władimir Putin

Prezydent Rosji Władimir Putin

Foto: PAP/EPA

Jak wiemy, w ubiegłym stuleciu, a szczególnie podczas zimnej wojny, wielu lewicowych intelektualistów wyczyniało nieprawdopodobne umysłowe wygibasy, byleby obronić komunistyczną rewolucję i potępić imperialistyczny zachód. Zimna wojna za nami, komunistów już nie ma, lecz jednak starych nawyków ciężko się pozbyć. Dlatego nawet kiedy Rosja nie ma już nic wspólnego z komunizmem i jest rządzona przez konserwatywnego neoimperialistę, nadal znajdują się ludzie starej lewicowej gwardii, by go bronić. Przykładem Seumas Milne, redaktor i publicysta Guardiana, bodaj najbardziej wpływowej europejskiej gazety.

We wczorajszym wydaniu pisma, były komunista, notoryczny apologeta Stalina ("na jego rządy trzeba patrzeć nie tylko przez pryzmat ofiar, ale i jego sukcesów") serwuje czytelnikom pogląd na sytuację na Ukrainie niemal słowo po słowie powtarzający przekazy moskiewskiej propagandy.

Mamy więc wszystkie nieodłączne elementy. Zachodni imperializm:

Kryzys na Krymie jest owocem zachodniego ekspansjonizmu (...)

USA i europejskie potęgi otwarcie sponsorowały protesty, by obalić skorumpowanego, ale wybranego w wyborach Wiktora Janukowycza. Protesty, które zostały zainspirowane przez kontrowersje wokół propozycji "wszystko albo nic" - porozumienia z UE, które wykluczałoby integrację ekonomiczną z Rosją.

Reklama
Reklama

Ukraińskich faszystów:

W jego [Janukowycza] miejsce został powołany rząd oligarchów, neoliberalnych odrzutów pomarańczowej rewolucji i neofaszystów (...).

I największą geopolityczną tragedię XX w.:

Z dalszej perspektywy, kryzys na Ukrainie jest produktem katastrofalnego rozpadu Związku Sowieckiego w stylu wersalskim. Tak jak w Jugosławii, ludzie, którzy byli zadowoloeni z bycia mniejszością narodową w jednostce administracyjnej wielonarodowego państwa - Rosjanie w sowieckiej Ukrainie, Osetyjczycy w sowieckiej Gruzji - poczuli się zupełnie inaczej, kiedy jednostki te stały się samodzielnymi państwami.

A wojna z Gruzją? To zatrzymanie zachodniej ekspansji.

(...) Zachodnia ekspansja militarna została pierwszy raz zatrzymana w 2008 roku, kiedy amerykańskie państwo satelickie Gruzja zaatakowała rosyjskie siły w spornym terytorium Osetii Południowej. Krótki, lecz krwawy konflikt zasygnalizował koniec jednobiegunowego świata George'a Busha, w którym imperium USA mogło egzekować swoją wolę bez żadnych ograniczneń na każdym kontynencie.

Reklama
Reklama

Dzisiejsze akcje Putina są więc zrozumiałe.

Jest więc małym zaskoczeniem to, że Rosja podjęła działania, by powstrzymać bardziej strategicznie newralgiczną Ukrainę od wstąpienia do obozu zachodniego, szczególnie biorąc pod uwagę to, że jedyna rosyjska baza marynarki wojennej na ciepłych wodach znajduje się na Krymie.

Maładiec.

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama