W rozmowie o etyce w życiu gospodarczym Maciej Gnyszka („Rzeczpospolita" z 23 maja 2014 r.), powołując się na katolicką naukę społeczną, użył niepokojąco dwuznacznych sformułowań: „Pamiętajmy, że w ramach katolickiej nauki społecznej mieści się również postawa obywatelskiego nieposłuszeństwa i pojęcie dotyczące niesprawiedliwych podatków. Bardzo często próbuje się wzbudzić w katolikach poczucie winy: prowadzisz coś nielegalnie, więc jesteś niemoralny, choć w obecnej sytuacji można z tym polemizować".
Wydaje się, że pan Gnyszka nadużywa pojęć „obywatelskiego nieposłuszeństwa" i „niesprawiedliwych podatków", dopuszczając – zgodną z katolicką nauką społeczną i etyką katolicką – możliwość oszustw, w tym zwłaszcza w płaceniu podatków.
W rzeczywistości „niesprawiedliwy podatek" to podatek przeznaczony na niegodziwe cele lub nałożony przez nielegalną władzę. Może to też być podatek w nadmiernej wysokości, ale o tym winien orzec sąd, a nie zainteresowany płatnik (nemo est iudex in causa sua). „Obywatelskie nieposłuszeństwo" w żadnej mierze nie jest omijaniem prawa na własną rękę, ale jawnym protestem, za który jestem gotów ponieść konsekwencje. Np. uważam nałożony na mnie podatek za skrajnie niesprawiedliwy, publicznie ogłaszam, że go nie zapłacę i jestem gotów nawet pójść do więzienia w walce o swoje racje.
Reasumując, w demokratycznym państwie prawa (jakim pomimo ogromnych mankamentów niewątpliwie jest Rzeczpospolita Polska) wszystkie działania winny być jawne i mieć na celu zmianę legislacji poprzez oddziaływanie na media, na polityków, samorządy, organizacje przedsiębiorców, obrońców praw człowieka etc.
Natomiast sugerowanie, przy polskiej tradycyjnej nieufności wobec państwa oraz nikłym poszanowaniu dla prawa, że katolicka nauka społeczna naucza, iż można „na własną rękę" ustalać, czy państwo zasługuje na to, by mu płacić podatki i w jakiej wysokości, jest i nieprawdziwe, i niebezpieczne społecznie.