Tylko jedna rzecz tego lata w polskiej polityce była bardziej niepokojąca od afery taśmowej - lekceważenie tej afery przez część mediów. Zwykle bowiem kiedy wybucha afera obnażająca skandale i zepsucie władzy, pierwszym instynktem dziennikarskim jest jej rozliczenie i napiętnowanie. Tymczasem w tym przypadku było wręcz odwrotnie.
Publicyści - zapewne ze strachu przed przyjściem PiS - zabrali się do wyjaśniania, że w istocie nic się nie stało, na taśmach nie ma nic skandalicznego, a nawet że są one dowodem na to, że nasi politycy troszczą się o los Polski. Jeśli prasa, której zadaniem w demokracji jest "patrzenie władzy na ręce", ułatwia tej władzy wytłumaczenie się ze skandalu i otwarcie toleruje patologie w państwie, to nie można być spokojnym o przyszłość naszego systemu politycznego.
Dlatego właśnie taką miłą i satysfakcjonującą lekturą jest dzisiejszy komentarz w "Gazecie Wyborczej", który w końcu zauważa ten problem i idzie na przekór obowiązującej tezie pod hasłem "Polacy, nic się nie stało". Autorem komentarza jest - tu miejsce na zdziwienie - Witold Gadomski.
Wiele wskazuje na to, że [afera taśmowa] nie wymusi on potrzebnych zmian w państwie. Zostanie zmarnowana okazja, by ze złej rzeczy, którą były sam podsłuch i wiele wypowiedzi podsłuchiwanych polityków, uczynić coś dobrego dla Polski.
- pisze Gadomski. I nie waha się krytykować postaw swoich redakcyjnych kolegów.