Rz: Po poprzednich wyborach samorządowych przeprowadził pan badania, których wyniki pokazały rozkład głosów nieważnych w poszczególnych województwach. Najbardziej zastanawiające jest to, że tereny, na których oddano takie głosy z powodu postawienia więcej niż jednego znaku „X", pokrywają się z granicami okręgów wyborczych czy województw.
Przemysław Śleszyński: Na początek potrzebne jest wyjaśnienie, że jeśli zjawisko jest statystycznie przypadkowe, to jego rozkład w przestrzeni na ogół także jest przypadkowy, a w efekcie na mapie mamy do czynienia z mozaiką różnych wartości tego zjawiska. Jednocześnie istnieją zdarzenia społeczne, ekonomiczne itd. mające wyraźne uwarunkowania związane z charakterem przestrzeni geograficznej. Na przykład frekwencja wyborcza i rozkłady poparcia w Polsce są silnie uwarunkowane historycznie i kulturowo, co przekłada się na zróżnicowania regionalne, zresztą bardzo trwałe. Tymczasem w przypadku wcześniejszych wyborów samorządowych okazało się, że rozkład głosów nieważnych w ogóle, a w szczególności z powodu większej liczby krzyżyków, wiąże się mniej więcej z granicami województwa mazowieckiego, które istnieje zaledwie kilkanaście lat. Oznacza to, że jakaś przyczyna tych dodatkowych krzyżyków tkwi w jego specyfice, ale nie historycznej, tylko bardzo współczesnej.
Jakie to mogą być przyczyny?
Trudno tu o jednoznaczną odpowiedź. Moje kompetencje dotyczą przede wszystkim geografii i analizy zróżnicowania przestrzennego, a nie sposobu organizacji wyborów, stosowanych procedur i technik głosowania oraz liczenia głosów czy wreszcie zachowań psychospołecznych lub możliwości manipulacji. Najpopularniejszą tezą jest to, że wybory zostały sfałszowane w poszczególnych komisjach poprzez dostawienie dodatkowych krzyżyków. Trudno to jednak sobie wyobrazić, żeby w mniej więcej 7 tysiącach komisji, bo tyle ich zdaje się jest w województwie mazowieckim, robiono to powszechnie w każdej gminie i nie dałoby się tego wykryć choćby w jednym przypadku, zwłaszcza że główne siły polityczne miały swoich przedstawicieli w lokalach podczas liczenia głosów. Wydaje się, że jest to praktycznie niemożliwe, choć teoretycznie tego nie można wykluczyć.
Sytuacja na Mazowszu sprzed czterech lat, w sensie skutków, teraz się powtórzyła. Ona jakby się rozlała na cały kraj
A jakie są inne, mniej popularne wyjaśnienia?
Spotykałem się z różnymi próbami znalezienia odpowiedzi, zakładającymi albo czynniki naturalne, albo intencjonalne. Po pierwsze, że przyczyną dużej liczby głosów nieważnych może być to, że karty do głosowania w województwie mazowieckim wyglądały inaczej niż w pozostałych regionach i że głosy nieważne wynikały z niewiedzy lub niechęci wyborców. Ale przeczyć temu może mała liczba takich głosów np. w gminach podwarszawskich, podobnie zresztą jak istnienie tzw. książeczek w wielu wcześniejszych wyborach. Po drugie, argumentuje się, że na Mazowszu ludzie z jakichś względów zachowują się inaczej niż w innych województwach i jest tu inny profil wyborcy, spowodowany aktualnym podziałem terytorialnym. Na przykład z powodu peryferyjności obszarów przy granicy województwa, odległości od jego stolicy i niskiego wykształcenia. Ale przecież są też inne regiony peryferyjne w kraju, nawet bardziej upośledzone pod względem rozwoju i oddalone komunikacyjnie, gdzie akurat głosów nieważnych był znikomy odsetek, co widać na mapach. Po trzecie, w grę wchodzi taka możliwość, że poszczególne komisje różnie interpretowały to, co jest głosem nieważnym. Różne też były instrukcje dla tych komisji lub jakieś szkolenia w tym zakresie. Po czwarte, duża liczba głosów nieważnych może być związana z jakimiś błędami informatycznymi. Wtedy musielibyśmy zakładać, że to, co zgromadzono w elektronicznych bazach danych w komisjach wyższego szczebla, różniło się od ustaleń lokalnych.
Ale po tym, co się ostatnio dzieje w PKW i jak obnażony został fatalny stan oprogramowania, możemy w sumie spodziewać się wszystkiego.