Andrzej Stankiewicz: Gabinet na czas wyborów

Ewa Kopacz, robiąc roszady na zapleczu, chce zmusić frakcje do wzięcia odpowiedzialności za rząd. A jednocześnie przygotować ekipę, która ma jej pomóc wygrać wybory.

Aktualizacja: 04.02.2015 09:39 Publikacja: 03.02.2015 21:05

Andrzej Stankiewicz

Andrzej Stankiewicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Premier ogłosiła we wtorek po posiedzeniu rządu całkowitą przebudowę swojego ścisłego otoczenia. Stołeczny poseł PO Marcin Kierwiński został szefem jej gabinetu politycznego, zespołem doradców pokieruje były wicepremier Jacek Rostowski, na fotel rzeczniczki rządu wraca Małgorzata Kidawa-Błońska, a dawny propagandysta PiS Michał Kamiński będzie odpowiadał za wizerunek.

Każda z tych nominacji ma własną logikę. Kierwiński to młody polityk związany ze środowiskiem Grzegorza Schetyny. Choć jego awans jest niespodzianką, to stanowi logiczną konsekwencję dowartościowywania przez Kopacz partyjnych frakcji. Pani premier wciągnęła do rządu liderów dwóch głównych partyjnych środowisk – z jednej strony Schetynę i jego poplecznika Andrzeja Halickiego, z drugiej zaś – Cezarego Grabarczyka i Andrzeja Biernata (spółdzielnia). Ponieważ Biernat otrzymał od Kopacz także stanowisko szefa partyjnych struktur, schetynowcy zostali uhonorowani podobnej rangi awansem.

Powrót do rządu Rostowskiego także zaskakuje. Był murowanym kandydatem na stanowisko szefa doradców jesienią, gdy Kopacz konstruowała swój gabinet. Wówczas jednak skonfliktował się z kilkoma ministrami, bo chciał sobie wywalczyć pozycję ich nadzorcy. Dlatego Kopacz odprawiła go z kwitkiem. Dziś, jak słyszymy w otoczeniu Rostowskiego, były wicepremier skruszał, bo nie udało mu się odnaleźć poza rządem posady spełniającej jego ambicje. Jego powrót wzmocni gabinet Kopacz gospodarczo, ale da też jej wpływ na konserwatystów z PO, których Rostowski chce zintegrować.

Według naszych informacji Kopacz uznała, że musi wciągnąć partyjne frakcje do pracy w Kancelarii Premiera po swych ostatnich kłopotach. Strajki lekarzy, a potem górników wywołały lawinę protestów innych grup, które czują się poszkodowane polityką rządu. Do tego w atmosferze skandalu Kopacz musiała zdymisjonować praktycznie cały swój gabinet polityczny. Liderzy partyjnych środowisk próbowali wykorzystywać wpadki w otoczeniu Kopacz do jej osłabienia. – Teraz już nie będą mogli się dystansować od jej działań – tłumaczy pomysł pani premier jeden z jej doradców.

Jednocześnie Kopacz daje sygnał, że będzie twardo walczyć o wygraną w jesiennych wyborach parlamentarnych, a w konsekwencji także – o przywództwo w PO. Tym sygnałem jest zatrudnienie speca od propagandy Michała Kamińskiego. Według naszych rozmówców Kamiński – nielubiany w partii – będzie pracował wyłącznie nad wizerunkiem Kopacz i rozpocznie długą kampanię wyborczą od pierwszego dnia urzędowania w Kancelarii Premiera. Dla pracy w rządzie porzucił atrakcyjny kontrakt w międzynarodowej agencji PR. Nie jest jednak filantropem, dla niego sukces Kopacz to szansa zakorzenienia się w PO.

Czy ta mozaika polityczna się sprawdzi? Głosy w partii są podzielone. Jeden z doradców Donalda Tuska jest sceptykiem: – Kamiński ma rozbuchane ego, a Rostowskiemu brakuje kompetencji politycznych. To może przysporzyć więcej kłopotów niż korzyści – przewiduje. Pani premier nie traci optymizmu. „Polityka to gra zespołowa" – oświadczyła we wtorek.

Premier ogłosiła we wtorek po posiedzeniu rządu całkowitą przebudowę swojego ścisłego otoczenia. Stołeczny poseł PO Marcin Kierwiński został szefem jej gabinetu politycznego, zespołem doradców pokieruje były wicepremier Jacek Rostowski, na fotel rzeczniczki rządu wraca Małgorzata Kidawa-Błońska, a dawny propagandysta PiS Michał Kamiński będzie odpowiadał za wizerunek.

Każda z tych nominacji ma własną logikę. Kierwiński to młody polityk związany ze środowiskiem Grzegorza Schetyny. Choć jego awans jest niespodzianką, to stanowi logiczną konsekwencję dowartościowywania przez Kopacz partyjnych frakcji. Pani premier wciągnęła do rządu liderów dwóch głównych partyjnych środowisk – z jednej strony Schetynę i jego poplecznika Andrzeja Halickiego, z drugiej zaś – Cezarego Grabarczyka i Andrzeja Biernata (spółdzielnia). Ponieważ Biernat otrzymał od Kopacz także stanowisko szefa partyjnych struktur, schetynowcy zostali uhonorowani podobnej rangi awansem.

Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Sędziowie decydują o polityce Rumunii
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką