Rzeczpospolita: Dopiero po dziesięciu latach mamy lokalizację dla Muzeum Historii Polski. W 2006 r. zapadła decyzja o jego powołaniu, w 2009 r. zaakceptowano lokalizację, potem odbył się konkurs i dziś w zasadzie jesteśmy w punkcie wyjścia.
Lepiej późno niż wcale. Nie jesteśmy w punkcie wyjścia, pewne etapy mamy za sobą. Jest lokalizacja, gotowy projekt z pozwoleniami, ustalono wszystkie kwestie związane z organizacją budowy, wyłoniono wykonawców wystawy stałej i stworzono koncepcję. A co najważniejsze, mamy zapewnienie premier Ewy Kopacz, że muzeum zostanie wpisane w lipcu do programu wieloletniego, który ma taką specyfikę, że postanowione w nim harmonogramy wydatków, plany i kwoty nie podlegają zmianom.
A czy nie chodzi o to, że mamy rok wyborczy i rząd chce się zaprezentować z jak najlepszej strony?
Nie. A jakie to ma znaczenie dla sprawy?
Takie, że jak Platforma wygra wybory, to odłoży projekt ad acta, tak jak robiono to przez dwie kadencje.
Nie będzie można tego zrobić. Zresztą, jak pan widział, premier Kopacz nie zwołała konferencji prasowej w dniu podjęcia decyzji, bo byłoby to uznane za pustosłowie, ale zapowiedziała to po uchwaleniu wieloletniego planu. To taki dokument, na podstawie którego zbudowaliśmy Muzeum Historii Żydów Polskich i dzięki któremu powstają muzea Wojska Polskiego oraz Józefa Piłsudskiego. Daje gwarancję zrealizowania rozpoczętej inwestycji.
Ręczy więc pani słowem?
Ręczę, że do lipca 2015 roku Ministerstwo Kultury wywiąże się z zobowiązań, to znaczy przygotuje dokument, który będzie mógł zostać uchwalony przez Radę Ministrów.
Czy 2018 jako rok ukończenia budowy Muzeum Historii Polski jest realny?
Tak, ale musimy się liczyć z pewnym ryzykiem. Przy korzystaniu ze środków unijnych zdarzyło się nam już dwukrotnie, że firma, która prowadziła budowę, ogłosiła bankructwo i wycofała się z placu budowy. To są kwestie, których żaden rząd nie przewidzi.
Dlaczego budowa muzeum napotykała w ostatniej dekadzie takie trudności?
Nie były to moje decyzje, więc mogę tylko podjąć próbę diagnozy ex post. Wydaje mi się, że problem pojawił się, gdy inwestycja nie znalazła się w grupie finansowanych ze środków unijnych. Muzeum Historii Polski nie było przygotowane. Gdy pojawiły się pieniądze, nie było lokalizacji. Poza tym na samym początku rządów Platformy Obywatelskiej zapadła decyzja o inwestycji strategicznej – budowie Muzeum II Wojny Światowej z pieniędzy budżetowych, w 2011 roku rozpoczęto prace nad Muzeum Józefa Piłsudskiego, a równolegle tworzono Muzeum Historii Żydów Polskich. To dlatego państwo w obszarze kultury nie mogło podjąć kolejnych zobowiązań wieloletnich. Muzeum Historii Żydów Polskich jest gotowe, II Wojny Światowej w fazie zaawansowanej, więc można rozpoczynać nowe inwestycje.