Jacek Czaputowicz: W Paryżu polska prezydencja zburzyła dobry obraz naszego kraju

Przyjmujemy funkcję usługodawców, którzy ułatwią transport, dostarczą paliwo i części zamienne dla Francuzów, Brytyjczyków, Skandynawów i tych, którzy do nich dołączą, by bronić suwerenności Ukrainy i honoru Europy. Czyżby takie były nasze ambicje?

Publikacja: 18.02.2025 10:47

Premier Donald Tusk po spotkaniu z liderami części państw europejskich w Paryżu

Premier Donald Tusk po spotkaniu z liderami części państw europejskich w Paryżu

Foto: REUTERS/Gonzalo Fuentes

Przykry zapach unosił się nad obradami europejskich liderów w Paryżu. Polska ma najsilniejszą armię w Europie, liczono więc, że przyłączy się do koalicji pilnującej pokoju w Ukrainie i pociągnie za sobą inne państwa. Tymczasem Polska, która sprawuje prezydencję w Unii Europejskiej, zrobiła w portki. Okazało się, że nie wydatki wojskowe decydują dziś o pozycji państwa, lecz wola do działania i ponoszenia ryzyka.

Jak lubi powtarzać Radosław Sikorski: USA to nie firma ochroniarska

Światem rządzą dwa prawa: słońce wschodzi rano, a zachodzi wieczorem, oraz – silny robi, co chce, a słaby, co musi (to Tukidydes). Czasami chmury utrudniają dostrzeżenie, kiedy słońce wschodzi i zachodzi, lub kto jest silny, a kto słaby, ale gdy poprawia się pogoda, wszyscy widzą to jasno.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: W Paryżu Polska zawiodła. Dlaczego Donald Tusk mija się z prawdą?

„Gazeta Wyborcza” właśnie dostrzegła, że Bundeswehra jest w ruinie. Z kolei w Paryżu zostało oddzielane ziarno od plew i przywrócono właściwą hierarchię państw. Część Europejczyków, w tym premier Donald Tusk, twierdzi, że kupując więcej LNG i broni w USA, można zyskać przychylność Donalda Trumpa. Jednak, jak lubi powtarzać Radosław Sikorski, USA to nie firma ochroniarska. 

Dlaczego Amerykanie zdecydowali się zapewnić nam bezpieczeństwo?

W Polsce niemal powszechnie uważa się, że Amerykanie rozmieścili swoje wojska w naszym kraju, ponieważ wydaliśmy u nich miliardy na zakup broni. To błędna diagnoza. Amerykanie zdecydowali się zapewnić nam bezpieczeństwo, ponieważ byliśmy samodzielnym podmiotem polityki zagranicznej.

Czy rozumiemy przesłania, które wygłosił sekretarz obrony USA Pete Hegseth w Warszawie: Polacy mają podobny do Amerykanów etos wojownika, Stany Zjednoczone mogły zawsze na Polskę liczyć, byliśmy z nimi w Iraku i Afganistanie, zbrojąc się, Polska będzie bronić całego kontynentu?

Nie obawialiśmy się wskazywać na zagrożenia, jakie stwarzał Nord Stream 2, format normandzki czy spór Unii z USA na tle porozumienia nuklearnego z Iranem. Zorganizowaliśmy wspólnie konferencję bliskowschodnią, uruchomiliśmy proces warszawski, współtworzyliśmy sojusz na rzecz wolności religii, byliśmy razem w Iraku i Afganistanie. Angażowaliśmy się więc w sprawy daleko wybiegające poza nasze własne podwórko. Czy tak trudno zrozumieć, dlaczego żołnierze amerykańscy są w Polsce?

W Paryżu zburzyliśmy obraz Polaków jako niezłomnych wojowników

Wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz chwali dziś obecność Amerykanów w naszym kraju. Kiedy jednak Polska prowadziła wyżej wymienione działania, twierdził, że nie Rosja, lecz polityka zagraniczna rządu jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Polski. Czy rozumiemy przesłania, które wygłosił sekretarz obrony USA Pete Hegseth w Warszawie: Polacy mają podobny do Amerykanów etos wojownika, Stany Zjednoczone mogły zawsze na Polskę liczyć, byliśmy z nimi w Iraku i Afganistanie, zbrojąc się, Polska będzie bronić całego kontynentu?

I teraz burzymy ten obraz Polaków jako niezłomnych wojowników, pokazując naszą zajęczą naturę. Czyżby prawdziwą? Przyjmujemy funkcję usługodawców, którzy ułatwią transport, dostarczą paliwo i części zamienne dla Francuzów, Brytyjczyków, Skandynawów i tych, którzy do nich dołączą, by bronić suwerenności Ukrainy i honoru Europy. Czyżby takie były nasze ambicje?

Autor

Jacek Czaputowicz

Profesor na Uniwersytecie Warszawskim, w latach 2018–2020 był ministrem spraw zagranicznych

Przykry zapach unosił się nad obradami europejskich liderów w Paryżu. Polska ma najsilniejszą armię w Europie, liczono więc, że przyłączy się do koalicji pilnującej pokoju w Ukrainie i pociągnie za sobą inne państwa. Tymczasem Polska, która sprawuje prezydencję w Unii Europejskiej, zrobiła w portki. Okazało się, że nie wydatki wojskowe decydują dziś o pozycji państwa, lecz wola do działania i ponoszenia ryzyka.

Jak lubi powtarzać Radosław Sikorski: USA to nie firma ochroniarska

Pozostało jeszcze 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Aktywistki Inicjatywy Wschód apelują do premiera Donalda Tuska: Europo, do boju!
Publicystyka
Paweł Marczewski: Bezpieczna Ukraina w bezpiecznej Unii Europejskiej
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Konfederacja mężczyzn i Sławomira Mentzena
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Izrael bombarduje Gazę. Powrót wojny czy tylko taktyczne uderzenie?
Publicystyka
Marek Migalski: Wybory uzupełniające do Senatu – kosztowna krakowska lekcja i moralność Kalego
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Publicystyka
Estera Flieger: Co łączy Krzysztofa Stanowskiego z Elonem Muskiem? A mógł namieszać w wyborach
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń