Jeszcze nie ma nowego rządu, a już jest kłótnia o rozliczenie starego rządu. Brak rozliczenia rozczaruje wyborców oczekujących zmiany, pytanie jednak, czy zależy nam bardziej na rozliczeniu PiS-u czy na uzdrowieniu demokracji. Zwolennicy rozliczenia argumentują, iż trudno o demokrację, gdy w ławach sądu decydującego o konstytucyjności ustaw zasiadają pan Piotrowicz czy pani Przyłębska. Podobnie trudno o prawdę w polskich mediach publicznych, gdy na ekranie wciąż dominuje pani Holecka. Czy demokratyczne procedury można stosować do wrogów demokracji?
Dylemat ten nie jest nowy. Kiedy po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce raportowałem w Lizbonie, że Solidarność żąda, by Jaruzelski przestrzegał prawa, słynny filozof francuski André Glucksmann zażartował, że nie można robić rewolucji z kodeksem karnym w ręku. Parę lat później w Bośni europejski zarządca Paddy Ashdown wprowadził instytucję „buldożera” do przepychania reform. Gdy go spytałem, czy buldożer należy do instrumentów demokracji, Ashdown mi powiedział, że demokracja czasem wymaga łamania kości.
Czytaj więcej
Rzesze młodych, które w wyborach 2023 uratowały opozycję od kolejnej porażki, nie będą tolerować konserwatywnej polityki w stosunku do kobiet, środowisk LGBT i ochrony środowiska.
Argument, iż cel uświęca środki, jest jednak głównie kojarzony z takimi politykami jak Robespierre czy Lenin. Nie są to idole liberalnej demokracji. Tacy orędownicy demokracji jak Hanna Arendt, Isaiah Berlin czy Karl Popper argumentowali, że proces dochodzenia do demokracji jest równie ważny jak sam demokratyczny produkt. Z wrogami demokracji należy walczyć argumentem, a nie kijem. Konstytucyjne zasady obowiązują również demokratów. Zmiany powinny być stopniowe, najlepiej w wyniku kompromisu i zawsze z poszanowaniem praw mniejszości. Jak te ogólne zasady wprowadzić w popisowskiej Polsce? – to pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi. Chciałbym jednak, by najbliższe miesiące nie były zdominowane przez nienawiść i żądzę zemsty, bo te są pożywką dla demagogów, a nie demokratów.
Ostrożność i wyrozumiałość ma jednak swoje granice. Nie można zrezygnować z zasady, że każdy obywatel jest równy wobec prawa. Pieniądze skradzione trzeba zwrócić. Przestępstwa należy ukarać. Nie wrzucajmy do jednego worka wyborców i nomenklatury PiS-u. Jeśli miliony, które wciąż głosowały na PiS, poczują się wykluczone i przegrane, to nowa władza będzie miała kłopot. Nie przesadzajmy z propagandą sukcesu i nie mówmy pogardliwie o tych, którzy się z naszym pojmowaniem demokracji nie zgadzają. Polityków PiS-u trzeba zwalczać, lecz z wyborcami PiS-u należy rozmawiać i przekonywać, że w nowej Polsce jest godne miejsce dla wszystkich.