Czas kampanii skraca się z dnia na dzień, a wyniki sondażowe opozycji, również KO, wcale się nie poprawiają. Więcej: szansa na rzeczywiście wygrane wybory maleje w porównaniu z tym, co było kilka miesięcy temu. Liczba niezdecydowanych – różnych niezdecydowanych – rośnie i to jest zła wróżba dla opozycji. Co więcej, zwlekające z ogłoszeniem swych list Prawo i Sprawiedliwość sporządziło je niezwykle starannie. Komentatorzy bez przerwy mówią o „jedynkach”, „spadochroniarzach” i komentują zaskakujące czasem zmiany.
Ale nie dostrzegają, że te zmiany zapewne na ogół były oparte na badaniach, nie były przypadkowe. PiS używa badań socjologicznych od początku kampanii wyborczej w 2015 roku niezwykle perfidnie i fachowo. Pod „biorące” i znane nazwiska wpisano znaczące, pisowskie lokalne osoby, by zapewnić sobie mandaty. Tymczasem opozycja jest w tej chwili zajęta walką wewnętrzną między poszczególnymi kandydatami, a nie zajmuje się wspólną walką z wielkim wrogiem, jakim jest PiS. Sytuacja wygląda więc zdecydowanie niedobrze.
Czytaj więcej
Liberalizm jest wśród doktryn politycznych i ideologii tym, czym konfucjanizm pośród religii – raczej pomysłem na to, jak zorganizować społeczeństwo dla jego pożytku, niż oderwaną od rzeczywistości fantasmagorią. Tak rozumiany jest w Polsce prawie nieobecny intelektualnie, a w realnej polityce reprezentowany jest jedynie – i to w rudymentarnej formule – przez Donalda Tuska.
Czy można coś z tym zrobić, skoro do wyborów pozostało niewiele ponad miesiąc?! W środowisku obywatelskich działaczy narodził się pewien pomysł, który ma szansę realizacji. A polega na tym, aby wywołać debatę na lokalnych listach, w okręgach, w powiatach, aby skłonić wyborców do walki o wybranie „swoich”, „lokalsów”, a nie narzuconych z góry wielkich działaczy partyjnych. Gdy bowiem przejrzeć wspomniane listy PiS-u i listy opozycji, to na tych ostatnich występują prawdziwie charyzmatyczni, cieszący się autorytetem i szacunkiem ludzie, bez porównania – by tak rzec – „cięższego kalibru” niż urzędasy pisowscy. Gdyby udało się wskazywać opinii publicznej, miejscowej, tych obywateli z autorytetem, z dorobkiem społecznym czy też naukowym lub artystycznym, to mogłoby się okazać, że wywołana w ten sposób konkurencja bardzo mogłaby zmotywować miejscowych i – przechylić szalę na rzecz opozycji. Bo dobrych kandydatów opozycja w sumie ma o wiele więcej niż PiS, bazujący na miejscowych, pisowskich notablach.
Wybory 2023. Nadzieja w obywatelach
Owszem, aby cała operacja się powiodła, należałoby już teraz, natychmiast podjąć właściwe działania, w tym – obywatelskie. Mam nadzieję, że to się stanie, bo mamy przecież możliwości wykorzystania mediów społecznościowych do otwarcia dyskusji i zmotywowania wyborców do udziału w niej. Emocje mogą się tu pojawić jak na meczu sportowym!