Polska, tak jak wcześniej Węgry, organizuje wybory i referendum w tym samym dniu. Daje to podobnie jak na Węgrzech możliwość narzucenia tematów debaty i skierowanie dodatkowych środków na kampanię wyborczą obozu rządowego. W obu krajach pytania referendalne zostały sformułowane tendencyjnie, ich celem nie było rozstrzygnięcie ważnych kwestii społecznych, lecz skłonienie wyborców do głosowania na partię rządzącą.
Wyborendum
Występują jednak istotne różnice między systemami wyborczymi obu państw. Węgrzy potwierdzali odebranie kart do głosowania na osobnych listach dla wyborów i dla referendum. Głosy nieważne nie były wliczane do frekwencji decydującej o tym, czy referendum będzie wiążące (okazało się ono niewiążące, ponieważ liczba głosów ważnych nie osiągnęła 50 proc.).
Czytaj więcej
Ewentualne zwycięstwo wyborcze PiS może okazać się pyrrusowe. Możliwy jest bowiem scenariusz, w którym Bruksela wyrazi wątpliwości co do sposobu przeprowadzenia wyborów i referendum w Polsce i zanim przekaże środki na KPO, zechce, aby w sprawie zabrał głos TSUE. Jakie są szanse Polski na wygranie tej sprawy?
W Polsce głosy nieważne liczone są do frekwencji, dlatego sprzeciw wobec referendum można wyrazić jedynie poprzez niewzięcie w nim udziału. Z kolei odmowa odebrania karty referendalnej ujawnia poglądy polityczne, co jest sprzeczne z zasadą tajności głosowania. Polacy będą też potwierdzać odbiór kart wyborczych i referendalnej na jednej liście.
Powstanie więc swoista hybryda, nie będzie można określić osób biorących udział w referendum bez uwzględnienia wyborów i odwrotnie. Uczestnicy referendum będą określeni jako ci, którzy wezmą udział w wyborach, a zarazem nie będą mieli adnotacji, że odmówili przyjęcia karty referendalnej. Jeden z komentatorów określił takie połączenie wyborów i referendum mianem „wyborendum”.